poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 20.

- Zabrałeś wszystko? - upewniłem się w drzwiach. Tak, Harry w końcu wraca do domu.
- Tak skarbie, mam wszystko. - przysunął się do mnie i delikatnie musnął moje usta. - Zmywajmy się stąd. - powiedział z uśmiechem na co tylko przytaknąłem. Także miałem dość tego szpitala.
Wyszliśmy na świeże powietrze, gdzie mój przystojny chłopak wziął głęboki oddech przez co szeroko się uśmiechnąłem. Miło było widzieć go w końcu w pełni szczęśliwego. Mimo że wielokrotnie przekonywał mnie, że wszystko okej, martwiłem się o niego. Wiedziałem, że miejsca takie jak to, nie wzbudzają w nim pozytywnych uczuć, szczególnie, że z tego co się dowiedziałem, w przeszłości, Harry jako mały chłopczyk, często lądował w szpitalach przez różnorakie choroby, więc wierzcie mi, byłem bardziej niżeli szczęśliwy widząc, że w końcu uśmiecha się szczerze. Spakowaliśmy walizkę Styles'a do mojego Audi, po czym zajęliśmy swoje miejsca w samochodzie. Tym razem to ja byłem kierowcą, ponieważ Harry był zmęczony, czym wcale się nie dziwiłem. Może leżenie w łóżku 24 godziny na dobę nie jest męczarnią, ale zdecydowanie jest wyczerpujące.
Nastawiłem radio na pełną głośność i chcąc poprawić humor loczka, zacząłem się wygłupiać za kierownicą, co całe szczęście załapał i chwilkę później razem 'tańczyliśmy' do jednej z piosenek.
Droga do domu nie zajęła nam więcej niż 30 minut, więc byliśmy w nim stosunkowo szybko. Mimo sprzeciwów Hazzy, wziąłem walizkę i z nim pod ręką weszliśmy do środka.
- Uwielbiam to mieszkanie. - chłopak uśmiechnął się.
- Aż tak bardzo się stęskniłeś? - zapytałem stawiając walizkę na podłodze i podchodząc do niego.
- Wierz mi, o wiele bardziej niż myślisz. - odwrócił się twarzą do mnie.
- Jak bardzo? - zapytałem wprost do jego ucha.
- Baaaaaaaaaaaaaaaaaardzo. - powiedział przeciągle, kiedy ustami znaczyłem linię od jego dołka pod uchem do ramienia.
Tak, byłem napalony. Tak, miałem na niego ochotę. Tak, chciałem go teraz przelecieć. Tak, zamierzałem to zrobić.
Całe szczęście, wszystko wskazywało na to, że mój chłopak także ma takową ochotę, co tylko przyśpieszyło nasze ruchy. W mgnieniu oka trzymałem go na swoich biodrach, jego nogi owinięte wokół moich, jego ręce mierzwiące moje włosy, przez co doprowadzał mnie do szału. Lubiłem mieć ułożone włosy, ale jeszcze bardziej lubiłem, kiedy dotykał ich Harry. Odsuwając się na chwilę od jego szyi, ustami zaatakowałem jego wilgotne wargi. Językiem szybko przedostałem się do wnętrza jego jamy ustnej, przez co miałem idealne pole do popisu. Najpierw przejechałem nim po wnętrzu jego polików, a następnie najdelikatniej jak potrafiłem, zrobiłem to samo z jego podniebieniem, przez co momentalnie się uśmiechnął. Uwielbiałem, kiedy to robił. Moje ręce błądziły pod jego koszulką, której zaraz się pozbyłem, a na widok jego umięśnionej klatki piersiowej cicho jęknąłem z rozkoszy. Był idealny. Jednak nie dane mi było dłużej podziwiać jego ciało, ponieważ szybko przyssał się do mnie ustami. Nasze języki zaczęły swoją własną walkę o posiadanie dominacji, ale nie trudno zgadnąć, że żadne z nas nie chciało odpuścić. Wciąż kroczyłem z nim do naszej sypialni, a kiedy w końcu się w niej znaleźliśmy, delikatnie położyłem go na łóżko, po czym przyssałem się do jego dolnej wargi. Smakował wyśmienicie. Nie chcąc tracić więcej czasu, szybko zacząłem odpinać jego rozporek.
- Zayn? - cichy jęk wydobył się z ust Harry'ego, kiedy moja dłoń przejechała po jego bokserkach, jego przyjaciel zawsze reagował tak samo, a mi wcale to nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie. Uwielbiałem fakt, że tak na niego działam.
- Tak skarbie? - zapytałem przybliżając się do niego i delikatnie gryząc skórę jego szyi.
- Kupiłeś nowe łóżko? - wysapał przez przyśpieszone tętno.
- Yhym. - szepnąłem do jego ucha. - Wiesz co powinno się z nim teraz zrobić? - zapytałem najseksowniej jak potrafiłem. Chłopak odpowiedział mi skinieniem głowy, że nie ma pojęcia, przez co cicho się zaśmiałem i ponownie zbliżyłem swoje wargi do jego ucha. - Ochrzcić je kochanie. Ochrzcić. - językiem przejechałem po płatku, po czym delikatnie zagryzłem go na końcu.
Czułem jak przeleciała po nim fala pożądania, co dało mi jeszcze więcej chęci do tego, co zamierzałem zrobić. Już zamierzałem ściągać jego bokserki, kiedy niespodziewanie znalazłem się pod nim, a on siedział na mnie okrakiem. Spojrzałem na niego pytająco.
- Jesteś cały ubrany, nie sądzisz, że to niedorzeczne? - spytał wprost w moje usta, a ja wychyliłem się, aby zasmakować jego warg, ale ten skutecznie odchylił się w tył. - Nie tak prędko. - zaśmiał się i swoją pupą zjechał niżej, na moje kolana, nie omieszkał opuścić mojego penisa, bez swojego dotyku, nawet przez spodnie stał już na baczność.
Patrzałem na niego w skupieniu, bo jeśli mam być szczery, nie wiedziałem czemu miało to służyć, nie mógł po prostu odpiąć moich cholernych guzików i dać mi się pieprzyć do utraty tchu?
Harry spojrzał na mnie, po czym głośno się zaśmiał. Co jest tutaj takiego zabawnego?
- Uwielbiam kiedy się niecierpliwisz. - wyjaśnił, po czym zaczął odpinać guziki mojej koszuli. Jeden po drugim odsłaniały moją klatkę piersiową coraz bardziej, aż w końcu byłem w samych spodniach, bez koszuli.
Myślałem, że Styles zajmie się teraz spodniami, ale ku mojemu zaskoczeniu on przybliżył się bliżej mojej twarzy, po czym złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który chciałem pogłębić, ale on znowu mi na to nie pozwolił. Ustami zaczął pieścić moją szyję, kiedy nagle do jego zabaw przyłączył się jego język, który doprowadził mnie do szaleństwa. Czułem jak mocniej ssie moją skórę, przez co z pewnością będę miał później malinkę, ale nie przejąłem się tym, pozwoliłem mu kontynuować. W końcu jego język zjechał niżej, otaczając moje sutki a następnie po mojej drabince zjechał niżej, wprost tam, gdzie zaczynały się moje spodnie.
- Harry. - wysapałem niecierpliwy.
- Cii kochanie. Spokojnie. - spojrzał na mnie biorąc do ręki guzik od moich spodni.
Jednym ruchem pozbył się ich i chwilę później zdobiły one podłogę dołączając do jego spodni. Teraz obaj byliśmy w samych bokserkach i jeżeli Harry myślał, że to on będzie dzisiaj tutaj rządził, to grubo się mylił. Kiedy przybliżył się do mnie, aby złożyć pocałunek na moich ustach, przyciągnąłem go za jego kark bliżej siebie i pogłębiłem nasze zabawy wsadzając swoją dłoń do jego bokserek. Jego przyjaciel był przygotowany, jak zawsze, przez co uśmiechnąłem się przez pocałunek. Jedną ręką puściłem jego kark i zjechałem niżej, aby pozbyć się jego bokserek, na co Harry mi pozwolił. Klękałem przed nim na podłodze, a on leżał na łóżku, na skraju wytrzymałości. Dłonią przesunąłem po całej długości jego penisa i nie czekając na jakikolwiek ruch, wziąłem go szybko do buzi, chciałem go poczuć. Językiem zacząłem obtaczać go całego czując jak robi się coraz twardszy. Jego jęki nad moją głową były moją ulubioną melodią. Swoje ręce położył na mojej głowie, przez co zwolniłem swoje ruchy. Nie lubiłem, kiedy to on wyznaczał tempo. To ja miałem to robić. Całe szczęście znał mnie na tyle dobrze, że wziął je z moich włosów, a ja znowu przyśpieszyłem swoje ruchy. Ssałem go zachłannie, tak, jakbym robił to pierwszy raz. Badałem każdy jego milimetr i wierzcie mi, czułem się z tym świetnie.
- Zaraz-dojdę-o-kurwa- wysapał między oddechami, co dało mi do zrozumienia, że jeszcze chwila, a nie wytrzyma, przez co zjechałem do jego żołędzi i mocno go zassałem, tak, że Harry doszedł w moich ustach.
Przełykając zawartość mojej buzi, pocałowałem czubek jego przyjaciela i szybko pozbyłem się moich bokserek. Przyssałem się do jego wilgotnych warg, a jego ręka spoczęła na moim penisie, przez co głośno jęknąłem wprost w jego usta. Brakowało mi jego dotyku.
Ścisnął go mocniej, przez co zacząłem oddychać nierówno. Zaczynałem się w tym zatracać, kiedy nagle jego dłoń przerwała swoją czynność.
- Chcę cię poczuć. - szepnął mi w usta, siadając na mnie okrakiem i nim miałem okazję zrobić cokolwiek, powoli opuścił się na mojego nabrzmiałego przyjaciela.
Był ciasny, przez co głośno krzyknąłem z rozkoszy. Zmusiłem się aby nie ruszać swoimi biodrami, wiedziałem, że z pewnością go to boli, ale nie chciał dać tego po sobie poznać.
- Jest okej. - szepnął do mojego ucha. - Jestem gotowy. - pocałował dołek pod nim, co pobudziło mnie jeszcze bardziej.
Szybko na niego naparłem, zmieniając naszą pozycję. Teraz to on leżał pode mną i bardzo podobał mi się ten widok. Oplótł mnie w pasie swoimi nogami, a ja powoli zacząłem się w nim poruszać. Czułem każdy kawałek jego ciała, całowałem jego szyję zaznaczając na nich swoją obecność, starałem się być delikatny, ale zarazem dać mu jak najwięcej przyjemności. W powietrzu dało się wyczuć seks, a nasze przyśpieszone oddechy tylko to potwierdzały. Czułem, że jestem na granicy wytrzymałości, ale nie chciałem kończyć tego tak szybko, musiałem się nim nacieszyć.
- Zayn. - głośny jęk Harry'ego spowodował, że zwolniłem swoje ruchy z obawy o niego. - Nie. - warknął. - Szybciej. - pouczył mnie, a ja zrobiłem jak chciał.
Nie minęła chwila, a on doszedł po raz kolejny dzisiaj, tym razem brudząc mój brzuch, ale nie przeszkadzało mi to, uwielbiałem ten widok. Ja także, nie byłem mu dłużny, po chwili opadłem zmęczony na jego ciało.
- To było. - zaczął Harry, ale zdążyłem go wyprzedzić, ponieważ wziął głęboki haust powietrza.
- Niesamowite. - dokończyłem i złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku.
Nasze oddechy powoli się uspokajały, a ręce Loczka krążące po moich plecach tylko mi w tym pomagały. Nie chciałem tego robić, ale musiałem, więc powoli wyszedłem z niego i położyłem się obok. On natomiast przykrył nas szczelnie kołdrą i wtulił się we mnie.
- Łóżko ochrzczone. - zaśmiał się.
- Jestem pewien, że na długo to zapamięta. - na moich ustach także malował się uśmiech.
Leżeliśmy przez chwilę w milczeniu, Harry rysował kółka na mojej klatce piersiowej, a ja przytulałem go do siebie blisko.
Jeżeli ktoś, pół roku temu, powiedziałby mi, że zakocham się w kimś do szaleństwa, najprawdopodobniej wyśmiałbym go. Teraz, mając obok siebie kogoś, kogo kochałem najbardziej na świecie, mogłem spokojnie powiedzieć, że miłość istnieje, a my musimy tylko poczekać na odpowiednią osobę, która wypełni pustkę w naszym sercu.
________
Okej, wracam. Przepraszam, że tak długo zajęło mi pisanie tego rozdziału, ale miałam blokadę. Przepraszam za to naprawdę, nie chciałam, żeby to tak wyszło ;/. Jednak teraz wracam i za tydzień powinna być nówka :). Zdaję sobie sprawę, że mogą być błędy jakieś, bo nie poprawiałam tego rozdziału, chciałam Wam go jak najszybciej dodać.
Także no tego. Przepraszam jeszcze raz.
Dodam jeszcze tylko, że blog ma już ponad 17 tysięcy wyświetleń WOW ;D.
Kocham Was ;) x.

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 19.

~Zayn
Nie miałem zamiaru opuszczać Harry'ego chociażby na chwilę i gdyby nie fakt, że ten głupi lekarz dosłownie siłą wyrzucił mnie za drzwi, wciąż siedziałbym przy jego łóżku. Zdenerwowany, żeby nie powiedzieć gorzej, wróciłem do domu, gdzie wziąłem kąpiel i spakowałem kilka rzeczy Loczka na jutro. Z pewnością przydadzą mu się. Po tym wszystkim co miało dzisiaj miejsce nawet nie miałem ochoty na jedzenie, więc bez kolacji poszedłem do łóżka, gdzie brakowało mi obecności Styles'a bardziej niż kiedykolwiek. Leżąc w łóżku i przekręcając się z boku na bok stwierdziłem, że jutro z samego rana pójdę do sklepu i kupię nam podwójne łóżko. Mimo, że to było dobre, to jednak teraz potrzebowaliśmy więcej miejsca, szczególnie przyda się Harry'emu, który niewątpliwie będzie narzekał na szpitalne łóżko. Styles przestraszył mnie dzisiaj na śmierć swoim nagłym zasłabnięciem, niemal umarłem ze strachu o niego, ale wiedziałem, że muszę być silny, że muszę mu pomóc mimo, że przez to wszystko sam miałem ochotę zemdleć obok niego. Jego reakcja na moje wyznanie zaskoczyła mnie. Naprawdę, spodziewałem się najgorszego... Spodziewałem się, że zostawi mnie i ucieknie gdzie pieprz rośnie, ale zamiast tego on został. On naprawdę został. Mimo iż na początku myślałem, że brzydzi się mną, teraz miałem pewność, że jest inaczej. Gdyby nie jego zasłabnięcie byłby ze mną i wiedziałem, że tego chciał. Jego wyraz twarzy nie zmienił się nawet po tym wszystkim. Wciąż patrzył na mnie z pożądaniem w oczach, widziałem go zawsze i wtedy było tak samo. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie. Kochałem go, jak jeszcze nikogo innego na świecie.
Rano zgodnie ze swoim postanowieniem pojechałem do sklepu, gdzie wybrałem łóżko z ciemnego drewna, dla dwóch osób. Nie miałem pewności, że Harry'emu się spodoba, ale miałem taką nadzieję. Poprosiłem, aby przywieziono mi je do domu i tak też zrobiono, dodatkowo wnieśli mi je do środka, a stare zabrali. Następnie pojechałem do sklepu po nowe prześcieradło i kilka poduszek, po czym ładnie je zaścieliłem i popędziłem do szpitala.
Wchodząc do środka, zauważyłem lekarza, który sprawował opiekę nad moim chłopakiem.
- Dzień dobry. - powiedziałem uśmiechając się do Harry'ego. - Doktorze wiadomo już co było przyczyną zasłabnięcia? - zapytałem nie czekając na jego odpowiedź, wciąż byłem na niego wkurzony za to, jak potraktował mnie wczoraj.
- Zwykłe osłabienie organizmu. - wtrącił się szybko Loczek, nie dając lekarzowi szansy na powiedzenie czegokolwiek. - Będę musiał dużo odpoczywać, to tyle. - uśmiechnął się do mnie, po czym wskazał miejsce obok. - Siadaj. - zachęcił mnie ruchem ręki.
Bez zastanowienia usiadłem obok niego, wcześniej całując go w czoło.
- Czyli wszystko w porządku, tak? - upewniłem się, spoglądając na starszego pana.
- Jak najbardziej. - powiedział najpierw patrząc na Harry'ego, a dopiero później na mnie. - Zostawię was samych. - uśmiechając się, wyszedł z pomieszczenia.
Spojrzałem dwuznacznie na Styles'a, to nie było naturalne zachowanie lekarza.
- Co? - zapytał zdezorientowany.
- Harry, albo mu coś nagadałeś, albo facet ma kija w dupie i uśmiecha się na pstryczek. - wyjaśniłem mu szybko.
- Po pierwsze, dlaczego niby miałbym mu coś gadać, co? Po drugie skąd wytrzasnąłeś tekst z kijem w dupie? - zaśmiał się. - A po trzecie, jak znam życie nie jest przyzwyczajony patrzeć na dwóch chłopaków, którzy się kochają, mimo, że nie robią nic złego. - wyjaśnił rzeczowo.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Zapewne masz racje. Przepraszam. - zaśmiałem się lekko i chwyciłem jego dłoń. - Dobrze się czujesz?
- Jak nowo narodzony. - na jego twarzy malował się szeroki uśmiech.
- Wiesz kiedy wychodzisz? - zapytałem z nutką nadziei w głosie, chciałem mieć go jak najszybciej w domu i mimo że z pewnością było to samolubne, to chciałem mieć go w końcu dla siebie. Tylko dla siebie.
- Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj.
- Naprawdę?! - momentalnie miałem go w swoich ramionach. - To wspaniale! - krzyknąłem uradowany.
- Aż tak się za mną stęskniłeś? - zaśmiał się lekko.
- Bardzo. - szepnąłem.
Jego wargi były oddalone od moich tylko o kilka milimetrów. Czułem jego powolny oddech. Spojrzałem mu w oczy, po czym delikatnie oblizałem swoje usta, a następnie przegryzłem dolną wargę. Nawet nie zorientowałem się kiedy Harry przyssał się do mnie łapczywie. Momentalnie otworzyłem usta szerzej dając mu lepszy dostęp do mojego języka, który zaraz walczył z nim o posiadanie dominacji. Jednak ani mi, ani Styles'owi nie śniło się nawet odpuścić. Prawą dłonią objął mój policzek, a lewą przyciągnął bliżej siebie. Teraz leżałem pochylony nad nim, nasze usta wciąż były złączone. Harry lekko przegryzł moją wargę, przez co cicho jęknąłem wprost w jego usta.
- Ja też się za tobą stęskniłem. - powiedział łapiąc głęboko oddech.
Na moje usta wszedł szeroki uśmiech. Gdybym mógł, przeleciałbym go tutaj i teraz.
________
Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale pisałam go na szybkiego można powiedzieć, bo jutro idę do szpitala, a nie chciałam zostawiać was bez niczego.
Mam nadzieję, że mimo wszystko spodobał się Wam :) xo.
Kolejny będzie tak szybko, jak tylko dam radę i postaram się go napisać dłuższego, żeby wam wynagrodzić tą krótką 19.
+ WOW! Stuknęło już 15 tyś. wyświetleń bloga! Dziękuję Wam kochani, jesteście niesamowici! Z dnia na dzień, przybywa Was tutaj coraz więcej, nawet nie wiecie jak dużo to dla mnie znaczy! Kocham Was wszystkich <3.
Buziaki :) xo.

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 18.

Spojrzałem ponownie na Zayn'a. Nie, nie mógłbym czuć do niego odrazy. Nie ważne co działo się w przeszłości, liczyła się teraźniejszość. Rękoma objąłem jego twarz, a prawym kciukiem badałem kontury jego policzków.
- Kocham cię, wiesz? - zapytałem, a kiedy kiwnął twierdząco głową, kontynuowałem. - Wiem, że myślisz inaczej, ale nie brzydzę się ciebie, rozumiesz? Nie ważne co działo się kiedyś, nie ważne kto i jak cię dotykał. Dla mnie zawsze będą to tylko moje ręce, które muskają twoją skórę. Chcesz żebym cię przeleciał, tak? - ponownie kiwnął głową w potwierdzeniu moich słów.
Nie czekając ani chwili dłużej, przybliżyłem swoje usta do jego i złączyłem je w pocałunku. Nie musiałem nawet prosić o dostęp do jego wnętrza, ponieważ on sam złączył nasze języki pogłębiając pocałunek, podczas, którego walczyły one o dominację. Przejechałem dłońmi wzdłuż jego ciała, aż zatrzymałem się na jego biodrach, przybliżając go do siebie bliżej. Jego ręce błądziły po moich plecach, spragnione mojego ciała. Odsunąłem usta od Zayn'a, tylko po to, by złapać oddech. Spojrzałem na jego twarz. Był taki piękny, pragnąłem go, pragnąłem tak, jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Zayn.. - wysapałem próbując złapać trochę powietrza, bo z jego braku zakręciło mi się w głowie. Ten nie zwracając uwagi na moje słowa, znów przybliżył swoje wilgotne wargi do moich.
- Zayn, nie... - czułem, że moje ciało robi się bezwładne. - Źle się czuje.
Chłopak spojrzał na mnie, ognista iskra, która wcześniej gościła w jego oczach, teraz zniknęła, a zastąpiło ją rozczarowanie i ból.
- Wiedziałem, że się mnie brzydzisz! - wykrzyczał zrezygnowany.
- Nie, to nie.. - to były ostatnie słowa, które zdążyłem powiedzieć. Czułem jak upadam na lodowatą podłogę.
___________________________________________________________

Powoli podniosłem do góry powieki, które były dzisiaj wyjątkowo ciężkie. Rozejrzałem się dookoła siebie i zobaczyłem kilka rurek podłączonych do mojego ciała i aparaturę stojącą obok mnie. Byłem w szpitalu, niewątpliwie. Spróbowałem przechylić głowę w bok, ale nie mogłem. Czułem jakbym miał w niej kilka cegieł, które uniemożliwiały mi jakikolwiek ruch. Całe szczęście moje kończyny były sprawne, więc bez problemu mogłem poruszyć palcami prawej ręki, niestety z lewą nie było już tak dobrze, ponieważ ktoś trzymał ją w bardzo, ale to bardzo mocnym uścisku. Zmuszając się do otworzenia ust szepnąłem cicho:
- Zayn. 
Przed moimi oczyma momentalnie pojawił się Malik, wpatrujący się we mnie. W jego oczach była troska i niepokój. 
- Harry, skarbie, przepraszam, jezu, naprawdę przepraszam, nie wiedziałem. - zaczął się tłumaczyć, ale skinieniem ręki kazałem mu się uciszyć. 
- Co ze mną? - wyszeptałem ciężko dysząc, miałem naprawdę duże problemy z oddychaniem.
- Robią ci badania.. Jak się czujesz? 
- Dobrze. - skłamałem doklejając do twarzy sztuczny uśmiech.
- Nie kłam. - Zayn skarcił mnie.
- Jakby przejechał mnie pociąg. - wyszeptałem zgodnie z prawdą. 
Malik kazał mi odpoczywać, po czym pocałował mnie w czoło i usiadł w rogu łóżka, wciąż trzymając nasze ręce złączone. 
Zastanowiłem się nad tym co jeszcze mnie boli, ale oprócz głowy, wszystko było ze mną w porządku, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Zamknąłem ciężkie powieki i chociaż bardzo chciałem zwalczyć pokusę zaśnięcia, to niestety, zapadłem w głęboki sen.
___________________________________________________________

- Harry. - poczułem jak ktoś delikatnie mną potrząsa. - Panie Styles, halo, jest pan z nami? - biorąc głęboki oddech, po raz kolejny otworzyłem oczy, tym razem moje powieki, były o wiele lżejsze, niżeli za pierwszym razem, ponadto moja głowa nie bolała już tak mocno jak wcześniej. 
Kiwnąłem twierdząco głową na pytanie lekarza stojącego przede mną. 
- Możemy porozmawiać o pańskim stanie? Dobrze się pan czuje? - bez mojego pozwolenia zaczął świecić mi latarką po oczach, co zawsze denerwowało mnie tak samo. 
- Tak, dobrze się czuję. - odparłem, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Gdzie Zayn? - zapytałem zdezorientowany, widząc, że w pokoju nikogo oprócz mnie i faceta w białym stroju, nie było.
- Ma pan na myśli pana towarzysza? - jeszcze raz powie do mnie na pan, a wyjdę z siebie. Przewracając oczami przytaknąłem. - Poszedł się odświeżyć po długich namowach. 
Spojrzałem na niego zdezorientowany. Która musiała być godzina, że Zayn musiał iść się odświeżyć? Rozejrzałem się po pomieszczeniu raz jeszcze dokładnie wszystko rejestrując i całe szczęście, lub też nie, zobaczyłem zegar, który wskazywał 6 rano. Od mojego zaśnięcia minęło mniej więcej 15 godzin. Otworzyłem szeroko oczy w zdziwieniu. Czemu spałem tak długo? 
- Co się ze mną stało? - zapytałem. - I proszę mówić do mnie po imieniu. - dodałem.
- Dobrze. W takim razie, z tego co mówił twój partner, zakręciło ci się w głowie i zemdlałeś. Pan Malik przetransportował cię tutaj, gdzie zostałeś podłączony do odpowiedniej aparatury i dostarczyliśmy ci odpowiednich leków. Pozwoliliśmy zrobić sobie badania za pozwoleniem twojego chłopaka i mamy wyniki. - zamilknął.
- Może pan kontynuować, przecież nie wybieram się nigdzie z tego świata. - uśmiechnąłem się do niego dodając mu odrobinę otuchy. 
- Nie jestem tego taki pewien... - szepnął ledwo słyszalnie, ale tak, że doskonale zrozumiałem to, co powiedział. 
- Co ma pan na myśli? - zapytałem głośno przełykając ślinę. 
- Nie wiem czy mnie pan pamięta, ale jakiś czas temu trafił pan tutaj pobity i to ja byłem pana lekarzem prowadzącym. - zaczął wyjaśniać, a ja od razu przypomniałem sobie tamten wieczór. 

- Dzień dobry, jak się pan czuje? - przede mną stanął lekarz, z pewnością był po pięćdziesiątce, zaczął świecić mi po oczach latarką, co mnie drażniło.
- Dobrze. - skłamałem. - Kiedy będę mógł stąd wyjść? - zapytałem od razu, ponieważ nie chciałem tutaj zostać, nienawidziłem szpitali, patrzenie na umierających ludzi, nie należało do najprzyjemniejszych, wszystko było tutaj takie specyficzne, zapach, ubiór, dosłownie wszystko.
- Obawiam się, że będzie pan musiał spędzić tutaj kilka dni, ma pan złamane dwa żebra, wstrząs mózgu oraz kilka zadrapań, ale spokojnie wyjdzie pan z tego. - ah, czyli dwa żebra, nie jedno, super.
- Chcę wyjść stąd, natychmiast. - oznajmiłem mu.
- Przykro mi. - zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
- Chcę opuścić progi tego szpitala, na własną odpowiedzialność, proszę przynieść mi moje ciuchy. - rozkazałem mu, po czym podniosłem się do pozycji siedzącej. - No na co pan czeka? - zapytałem chamsko.
- Powinien pan tutaj zostać, to dla pana zdrowia. - odpowiedział spokojnym tonem.
- Wolałbym zrobić po swojemu. - uśmiechnąłem się do niego zwycięsko.
 
- Wyszedłem na własne żądanie, pamiętam. - mruknąłem pod nosem bardziej do siebie niżeli do lekarza. 
- Nie zrobiliśmy panu wszystkich badań. - po raz kolejny zamilkł. 
- Niech pan to w końcu z siebie wydusi, no. - ponagliłem go.
- Ma pan guza mózgu, który jest ogromnych rozmiarów i nie ma szans na pozbycie się jego. Z każdym dniem rośnie coraz bardziej. - powiedział to tak szybko, że musiał wziąć duży haust powietrza. 
Zanim zdałem sobie sprawę z tego co właśnie mi powiedziano, ponownie osunąłem się na łóżko.
________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie dość, że rozdział jest późno, jest chujowy, to jeszcze takie coś, wiem, że mnie za to zabijecie, zdaję sobie sprawę, boję się waszych komentarzy, bo się boję, że mnie styracie, ale nie będę się tutaj bardziej pogrążać, tylko dam wam wyrazić swoją opinię, ale się boję, ale dobra, kończę.

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 17.

Z nadmiaru wrażeń aż zakręciło mi się w głowie. Siedząc na krześle wpatrywałem się w Zayn'a. Między nami panowała cisza, on jak mniemam powiedział to co miał do powiedzenia, a ja.. ja po prostu nie wiedziałem co mógłbym mu na to odpowiedzieć. Milion myśli wpłynęło do mojej głowy odkąd mulat wypowiedział te 3 słowa. Zastanawiałem się nad tym jak to w ogóle możliwe? Kiedy? Chciałem znać więcej tej historii, nawet jeżeli samo myślenie o tym mnie przerażało i wywoływało ból głowy. Malik rozglądał się po całym pomieszczeniu sprytnie unikając mojego spojrzenia.
- Zayn? - szepnąłem cicho.
- Wiem, że jesteś rozczarowany, wiem, że nie tego ode mnie oczekiwałeś - zaczął - to po prostu się działo, ja nie mogłem tego zatrzymać. - siedziałem cicho wsłuchując się w jego wyjaśnienia, chcąc zrozumieć to wszystko.
- Możesz mi o tym opowiedzieć? - zapytałem ostrożnie, nie chcąc na niego naciskać, wiedziałem, że to mogłoby się źle skończyć. - Jeśli nie chcesz, zrozumiem. - dodałem, ponieważ nie odzywał się przez dłuższą chwilę.
- Masz prawo wiedzieć. - powiedział spuszczając głowę w dół.
- Jeśli nie chce...
- Muszę. - szybko mi przerwał. Nie odpowiedziałem nic tylko skinąłem lekko głową dając mu znak, że jestem gotowy i może zaczynać. - To było 5 lat temu... - odchrząknął gulę w jego gardle, widziałem jak wraca wspomnieniami do tamtych chwil. - Pokłóciłem się z rodzicami. To nie była zwykła kłótnia. - wziął głęboki oddech po czym kontynuował. - Po niej zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z domu. Musiałem gdzieś przenocować.. Nie wiedziałem co mógłbym zrobić w środku nocy, ani gdzie mógłbym pójść. Jedynym ratunkiem w tej sytuacji był dla mnie dworzec, gdzie się udałem. Pierwszą noc spędziłem spokojnie, nikt mnie nie zaczepiał, nikt nie pytał, wszyscy tam mieliśmy swoją przeszłość i każdy to szanował. - przeczesał palcami swoje włosy. - Miałem swoje oszczędności, więc miałem za co kupić sobie jedzenie.. Ale to były tylko oszczędności nastolatka.. Szybko się skończyły. - widziałem jak mocniej zaciska szczękę. - I wtedy znalazłem ją..
Zayn przestał mówić, wpatrywał się w podłogę. - Ją? - zapytałem niechętnie.
- Clarie. - wycedził przez zaciśnięte zęby, a ja podniosłem moje brwi w zdziwieniu. Clarie? Tam? - Zaproponowała mi pracę. Tak, tą o której myślisz. Z początku nie chciałem o tym słyszeć, jak mógłbym być czyjąś zabawką od seksu? Ale z biegiem czasu stawałem się coraz bardziej głodny... Musiałem jakoś żyć, rozumiesz? - kiwnąłem twierdząco głową. - Poszedłem do niej i powiedziałem, że się zgadzam. A później.. - zaśmiał się nerwowo. - Później już miałem tylko kolejnych klientów. - jego oczy płonęły na samą myśl o tamtych czasach, ja wyobrażając sobie jego w takich sytuacjach... Cóż, też byłem wściekły.
I może nie chodziło tutaj o to, że tak zarabiał na życie, bardziej chodziło o to, że on sam zapewne tego nie lubił, on sam robił coś, na co nie miał ochoty, tylko po to, żeby przeżyć. Inni może i nawet go gwałcili, a on nic nie mógł z tym zrobić. Zacisnąłem mocno pięści na samą myśl o kimś, kto dotyka jego skóry, kto sprawia mu ból..
Jedyne czego nie rozumiałem to jakim kurwa cudem Clarie znalazła się na tym dworcu?
- Potrzebowała pieniędzy na rozkręcenie biznesu. - odpowiedział na moje pytanie, które wcale nie wyszło z moich ust. - Obiecała, że po wszystkim będę z nią pracował... Co teraz faktycznie robię.
Dziwka. Tylko to przychodziło mi do głowy, jak określić tą wredną szmatę.
- Jak to się.. - przegryzłem nerwowo wargę. - skończyło? - zapytałem dopiero teraz uświadamiając sobie, że to wciąż może trwać, na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze.
- Rozkręciła firmę i oboje z tym skończyliśmy. - wyjaśnił szybko.
Nie mogłem na to nic powiedzieć, jedyne na co się zdałem to kiwnięcie głową, dając mu znak, że rozumiem.
Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Wiedziałem jedynie, że nie zostawię chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie. Nie ważne jak wiele przeszedł w swojej przeszłości. Teraz jest moją teraźniejszością.
Wstałem z miejsca i zamknąłem okna, ponieważ w mieszkaniu zrobiło się zimno, a cały smród, który wywołałem gotowaniem, ustąpił. Wyciągnąłem z lodówki puszkę coli i otworzyłem ją, po czym wypiłem całą jej zawartość. Myślałem, że dzięki temu przestanę wyobrażać sobie pewne wydarzenia, które wchodziły do mojej głowy, ale nic z tego. Przed oczami widziałem bezbronnego Malik'a, który nie mógł nic poradzić na swój los. Było mi go żal, było mi żal jego przeszłości. Poczułem jak do oczu napływają mi słone łzy, chciałem je zatrzymać, ale pokusa uwolnienia ich była zbyt wielka, tak więc, stałem teraz przed lodówką, z colą w ręku i łzami kapiącymi po policzkach.
- Nie płacz. - usłyszałem za sobą łagodny głos mulata. - To nie było takie złe. - dodał. Skąd wiedział, że to mam na myśli? - Odwróć się. - odkładając pustą puszkę na blat, zrobiłem to co kazał. - Nie masz podstaw, aby mi współczuć. W każdej chwili mogłem z tego zrezygnować, rozumiesz? Mogłem zostawić to w cholerę i iść dalej włóczyć się po świecie. To nie było takie straszne, jak ci się wydaje. Czasami nawet znajdowałem w tym dobre strony. - uśmiechnął się do mnie, ścierając moje mokre policzki.
- Kocham cię, wiesz? - szepnąłem nie wiedząc dokładnie co powiedzieć.
- Ja ciebie też kocham. - uśmiechnął się delikatnie.
Staliśmy tak przez kilka sekund wpatrując się w siebie, po czym okazałem się słabszy niżeli myślałem, że w rzeczywistości jestem i to ja pierwszy wtuliłem się w ramiona Zayn'a. Chciałem, żeby wszystko było jak kiedyś, ale wiedziałem, że po tym wydarzeniu, niektóre rzeczy będą musiały ulec zmianie.
Malik odsunął się ode mnie i wziął w dłonie moją twarz, po czym szybko złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Mimo że, chciał go pogłębić, moje wargi sprzeciwiły się, tak, że skończyło się tylko na muśnięciu.
- Brzydzisz się mnie.
- Co?! Nie! Zayn, nie! - nieświadomy podniosłem głos, chcąc zapewnić go, że to jest akurat ostatnia rzecz, którą mógłbym do niego czuć. - Oczywiście, że nie. - powiedziałem, łapiąc go za rękę. - Po prostu.. - zatrzymałem się, nie wiedząc jak dokładnie zinterpretować to co czułem.
- Brzydzisz się mnie. - dokończył jeszcze raz, przez co moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu.
- Powiedziałem, że się ciebie nie brzydzę i tak jest! - wrzasnąłem.
- W takim razie przeleć mnie. - powiedział łagodnym tonem, kompletnie mnie zaskakując.
- Chcesz, żebym co...? - zapytałem zwężając moje brwi.
- Chcę, żebyś się ze mną kochał. - powtórzył wciąż tym samym tonem.
Wiedziałem, że jedynym sposobem na potwierdzenie moich słów było złączenie naszych ust w namiętnym pocałunku, który przeobraziłby się w coś więcej, ale chciałem mu pokazać to w inny sposób. Właśnie wtedy zastanowiłem się nad swoimi uczuciami, naprawdę mógłbym czuć odrazę do tego czarnowłosego mężczyzny?
________
Zdaję sobie sprawę, że rozdział może się wam nie podobać, bo nie spędziłam nad nim dużo czasu, nie będę ukrywać, ale zawarłam w nim wszystko to co chciałam, żeby się znalazło. Jak myślicie, co zrobi Styles?
Muszę jeszcze powiedzieć, że historia Zarry'ego powoli dobiega końca... Ale to powoli hahah ;d. Liczę jeszcze co najmniej 5 rozdziałów, może więcej, ale na pewno nie mniej, mam już wszystko zaplanowane, więc teraz tylko pisać, pisać i pisać :D.
Całe szczęście za tydzień zaczynam ferie, co da mi możliwości do napisania czegoś.
Tak więc zostawiam was z 17 i do zobaczenia przy 18 :D.
LATERS BABY! :) xo.

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 16.

Tego dnia to ja obudziłem się pierwszy. Była 7 rano, więc poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Postanowiłem zrobić coś miłego dla Malik'a, coś więcej niż ugotowanie czegoś. Problem polegał na tym, że kompletnie nie miałem pojęcia co takiego mógłbym mu dać, lub zrobić. Liczyłem na przypływ jakiś pomysłów podczas robienia śniadania. Jako, że kucharzem byłem takim sobie, postanowiłem zrobić omlety.
Całe szczęście wyrobiłem się ze wszystkim przed wstaniem Zayn'a, tak więc siedziałem na łóżku i czekałem aż się obudzi. Myślami znowu wróciłem do jego listu, do tego jaki jest słaby, do tego jak udawał, że wszystko jest okej, a wcale nie było. Nie chciałem, żeby wstydził się takich uczuć, chciałem, żeby mówił o nich otwarcie, przecież nie ma w tym nic trudnego, prawda? Choć może niekoniecznie... Może coś sprawiło, lub ktoś sprawił, że mulat jest taki, jaki jest. Nie chciałem go na siłę zmieniać. Zamierzałem z nim po prostu o tym porozmawiać.
- Śniadanie do łóżka? Od kiedy? - Zayn uśmiechnął się do mnie przeciągając się na łóżku i siadając. Skutecznie sprawił, że zakończyłem swój monolog.
- Od dzisiaj. - odwzajemniłem mu uśmiech. - Jedz, jestem ciekaw czy ci zasmakuje.
- Na pewno. - powiedział i chwycił widelec.
Z przyjemnością patrzyłem na to, jak je. Wyglądał na szczęśliwego, ale nie miałem pojęcia czy tak właśnie się czuł, a chciałem wiedzieć.
- Hę? - odezwał się z pełną buzią, ponieważ uśmiechałem się jak idiota patrząc jak z jego talerza znika jedzenie.
- Dobre? - zapytałem, a on w odpowiedzi kiwnął twierdząco głową. - Czekam na ciebie w salonie, za czterdzieści minut musimy być w pracy, streszczaj się. - puściłem mu oczko i wyszedłem z sypialni.
Usiadłem przed telewizorem i obejrzałem wiadomości, w kraju nie działo się nic, co by przykuło moją uwagę, więc byłem bardzo zadowolony, kiedy koło mnie usiadł Malik, już ubrany i wyperfumowany. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, normalnie ogarnięcie się zajmuje mu jakieś pół godziny, podczas kiedy dzisiaj, nie minęło nawet piętnaście minut.
- Miałem się streszczać. - wyjaśnił wzruszając ramionami.
Uśmiechnąłem się i w tym samym czasie do głowy wpadł mi pewien pomysł. Musiałem tylko załatwić nam obu wolne w pracy. Przytuliłem się do niego bez słowa. Muszę cię poznać, Zayn - wyszeptałem w myślach. Siedzieliśmy na kanapie, ja z ręką pod koszulką mulata i nogą pomiędzy jego nogami, on prawą ręką targał mi włosy. Było bardzo przyjemnie czuć go tak blisko siebie, ale mój umysł podpowiadał mi, że jednak nie jest tak blisko, jak powinien być, lub jakbym tego chciał. Mimo to jednak zdecydowałem go zignorować i cieszyć się chwilą. Niestety jednak chwila ta skończyła się zdecydowanie zbyt szybko. Zayn musnął moje czoło swoimi ciepłymi wargami i zarządził wyjście z domu. Wziąłem swoją teczkę, założyłem buty i płaszcz, a następnie wspólnie udaliśmy się w kierunku samochodu. Audi jak codziennie mnie zachwyciło i sam się zdziwiłem, że ten samochód jeszcze mi się nie znudził. W milczeniu dotarliśmy do pracy, gdzie od progu przywitała nas sterta papierkowej roboty, dopiero teraz przypomniałem sobie o tym, że dzisiaj wyszedł pierwszy numer naszej gazety. Niestety, ale było jeszcze zbyt szybko, żeby mówić o dużym sukcesie, więc wspólnie z Malik'iem wzięliśmy się za stos nudnych papierów.
Czas leciał niewiarygodnie szybko i nim się obejrzałem była już przerwa na lunch. Mulat zaproponował, że pójdzie coś kupić na wynos, co bardzo mi odpowiadało, bowiem mogłem bez świadków iść, porozmawiać z Clarie. Stojąc przed drzwiami jej gabinetu przypomniałem sobie scenę, w której nakryła mnie i Malik'a obściskujących się w naszym biurze, przez co od razu się uśmiechnąłem. Niestety, ale nie miałem okazji z nią porozmawiać o tym zajściu wcześniej, więc to był pierwszy raz. Zastanawiałem się czy wspomni ten temat, jednak miałem dużą nadzieję, że jednak nie, ciężko byłoby mi się z tego wytłumaczyć. Zapukałem leciutko i po cichym "proszę" wszedłem do środka.
- Cześć Clarie. - powiedziałem starając się zachować przyjacielski ton, mimo, że nasze stosunki z pewnością takie nie były. Ta kobieta była wrodzonym szatanem.
- Witaj Harry, co cię do mnie sprowadza? - zapytała z uśmiechem na ustach, dzięki czemu stwierdziłem, że mam duże szanse na powodzenie mojej misji.
- Razem z Zayn'em chcielibyśmy dostać kilka dni wolnego, da radę to zrobić? - przeszedłem od razu do rzeczy.
- Styles, rozumiem, że wasza miłość kwitnie - powiedziała z dużym naciskiem, na ostatnie słowo, - ale nie było ciebie cały poprzedni tydzień, chcesz teraz robić to samo? A kto zajmie się tą całą robotą, z którą się wszyscy w biurze zmagamy, co? - odpowiedziała, a na jej twarzy widniało zadowolenie, najwidoczniej nawet gdyby nie ta praca i tak by na to nie pozwoliła, a maska, którą zarzuciła na początku naszej rozmowy, miała przynieść takie rezultaty, jakie przyniosła, czyli mnie upokorzonego u jej stóp.
- No tak, rozumiem. Cóż, innym razem. - wybąkałem, po czym odwróciłem się na pięcie i już miałem opuszczać progi jej gabinetu, kiedy doszedł mnie jej zbyt przytulny ton.
- Zayn coś ci mówił ostatnio? - zapytała, a kiedy obróciłem głowę w jej kierunku, wygięła usta w niby nieśmiałym uśmiechu, boże co za wredna jędza.
- Nie, a co miałby mi mówić? - byłem zaskoczony jej pytaniem, czego nie udało mi się ukryć.
Westchnęła cichutko i przepraszając, oznajmiła mi, że nasza gazeta póki co sprzedaje się wyśmienicie, na co uśmiechnąłem się szczerze, mimo jednak czułem, że to nie to, co chciała odpowiedzieć, ale postanowiłem nie zawracać sobie nią głowy i wyszedłem z biura.
Na moim biurku czekało już na mnie spaghetti na wynos, a do tego cola - zdrowo, nie ma co, ale akurat na to dzisiaj miałem ochotę. Malik w czasie naszej rozmowy przy posiłku, nie wspomniał nic o naszej gazecie, co tylko wzmogło moje podejrzenia.
- Rozmawiałeś dzisiaj z Clarie? - zapytałem popijając ostatni kęs wyśmienitego makaronu w sosie bolognese, colą bez cukru, która tak naprawdę miała cukier.
- Nie, czemu pytasz? - odparł wyraźnie zaskoczony.
Gazeta wychodziła dzisiaj, a skoro on z nią wcześniej nie rozmawiał, to nie było mowy, żeby wiedział o wynikach gazety. Cholera, o co tutaj chodzi?!
- Porozmawiamy wieczorem. - odpowiedziałem i wstając zabrałem puste opakowania po naszych posiłkach.
- Harry, co ona Ci naopowiadała? - zapytał z powagą w głosie.
- Nic, a powinna coś mi n a o p o w i a d a ć ? - byłem wściekły, że coś przede mną ukrywa, a mój ton wcale tego nie ukrywał.
Stałem na środku naszego gabinetu i wpatrywałem się w niego groźnym spojrzeniem, on natomiast był zmieszany, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest coś o czym nie wiem. Nie doczekałem się jego odpowiedzi, ponieważ on zignorował mnie i wrócił do swoich zajęć, a ja zdenerwowany chwyciłem swój płaszcz i wyszedłem z biura. Coś mi tutaj nie pasowało.
Chodząc po Londynie analizowałem tą sytuację jeszcze raz z milion razy. Wcześniej byłem pewny, że moja szefowa i mój chłopak skrywają przede mną jakąś tajemnice, ale teraz myśląc o tym na spokojnie, dochodziłem do różnych wniosków. Oczywiście, pierwsze mogły być całkiem słuszne, ale te kolejne także. Bo co jeśli to tylko wymysł mojej wyobraźni, a Clarie specjalnie wzbudziła moje podejrzenia, żeby tylko nas skłócić? Biorąc pod uwagę to, jaka potrafi być wredna, to wydawało się całkiem logicznym wytłumaczeniem. Po za tym, mulat zapewniał mnie nie raz, że jestem dla niego ważny, że mnie kocha, więc jaki jest sens w oszukiwaniu osoby, którą się kocha? Nie ma i tutaj jest kolejny argument świadczący o jego niewinności. Jednak nie mogłem zinterpretować jego zachowania w biurze, gdzie schylił głowę i zakończył naszą wymianę zdań. Ugh! Nic nie składało się w jedną całość. Jedynym sposobem na to, aby dowiedzieć się prawdy, była szczera rozmowa, którą miałem zamiar dzisiaj przeprowadzić.
Nie wracałem już do biura, tylko od razu do naszego mieszkania, do którego jak się okazało miałem bardzo blisko, bo nogi poniosły mnie do parku oddalonego o 200 metrów od bloku, w którym mieszkaliśmy. Po drodze kupiłem makaron, sos, ser i inne potrzebne mi produkty do zrobienia zapiekanki. Mimo, że nie było w niej nic szczególnie trudnego, to jak na złość rozgotowałem makaron, niemal spaliłem kawałki kiełbasy, pobiłem naczynie żaroodporne, a do tego wszystkiego cały dom był zamglony od przypieczonej kiełbasy. Moje rozkojarzenie podczas gotowania, przyniosło same szkody. Stałem pośrodku kuchni z kawałkami rozbitego szkła na podłodze, kiedy drzwi domu się otworzyły, a w nich stanął przerażony Malik. Od razu otworzył wszystkie okna mimo, że na dworze nie było zbyt ciepło, bo była w końcu jesień.
- Harry, co ty robisz? - zapytał zszokowany.
- Przepraszam. Chciałem zrobić nam obiad, przeprosić za moje zachowanie, ale, no.. Coś mi nie wyszło. - wybąkałem zawstydzony.
- Nie masz mnie za co przepraszać. - odparł.
- Mam, zachowałem się jak gnojek.
- Miałeś rację. - powiedział wchodząc mi w kolejne słowa, a ja momentalnie się zamknąłem. - Muszę ci o czymś powiedzieć. - szepnął ledwo słyszalnie. - Ale zanim to, musisz mi coś obiecać. - kiwnąłem głową dając mu znak, aby kontynuował. - Kiedy ci to powiem, nie uciekaj z mieszkania... Możesz zamknąć się w łazience, gdziekolwiek, ale błagam, nie wychodź z domu. - powiedział spuszczając wzrok w dół, a ja zacząłem się bać, brzmiał jakby to było coś naprawdę złego, nietrudno zgadnąć, że po głowie chodziło mi milion myśli na temat co takiego ma mi do przekazania. A jeśli jest mordercą? Boże.. Kurwa.. Nogi momentalnie zrobiły się jak z waty.
- Nie mogę ci tego obiecać. - powiedziałem drżącym głosem.
- Proszę... - wlepił oczy w moje.
Między nami stanęła cisza, podczas której rozważałem za i przeciw. Prawdą jest, że gdyby chciał mi coś zrobić, już dawno by to zrobił, bo miał do tego wiele okazji.. Ale ten głos, ta cała sytuacja.. Przerażała mnie.
- Ok. - odparłem zaciskając mocno pięści, aby ukryć drżące dłonie.
- Usiądź. - wskazał na krzesło, a ja momentalnie to zrobiłem. Swoją drogą, byłem mu za to wdzięczny, ledwo co trzymałem się na nogach. - Harry, nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię. - powiedział najwidoczniej zauważając moje zdenerwowanie. - Chodzi o moją przeszłość. - dodał, ale to wcale nie sprawiło, że odetchnąłem, wręcz przeciwnie, moje obawy tylko wzrosły. Po chwili przerwy, w której jak mniemam zastanawiał się jak mi przekazać tą informację i, która ciągnęła mi się w nieskończoność, wziął głęboki oddech i bez żadnego wstępu wypalił słowa, które niemal zbiły mnie z powierzchni ziemi. - Byłem męską dziwką. - momentalnie podniosłem głowę i spojrzałem na niego.

________
Przepraszam, że tak długo, ale szczerze mówiąc to dłużej nie wiedziałam jak to napisać, dopiero rozmowa z Pauliną (której bardzo, bardzo, bardzo dziękuję) dała mi pewien pomysł, który w trakcie pisania trochę zmieniałam. Mimo to jednak coś wyszło i chyba nie jest najgorzej, przynajmniej mam nadzieję. Dajcie znać w komentarzu co o tym myślicie :) xoxo.