poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 9.

Kilkadziesiąt wykonanych połączeń, które i tak nie zakończyły się powodzeniem, wyprowadzały mnie z równowagi. Nie mogłem tak bezczynnie siedzieć w hotelu i rozmyślać nad całym zajściem, bo z tego wszystkiego, pozytywnych wniosków nie było. Zayn długo się nie odzywał, olewał moje telefony, sam nawet nie wysłał sms, nic, pustka. U szefowej byłem na straconej pozycji, ale to akurat było moim najmniejszym zmartwieniem. Dodatkowo sam obwiniałem siebie o to wszystko, bo tak naprawdę to ja byłem temu winien, nikt inny tylko ja, gdybym nie wpuścił do środka Clarie, wszystko byłoby okej, nie leżałbym teraz na łóżku ze łzami w oczach i prawdopodobnie wiedziałbym co dzieje się z Malik'iem. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że moja rola nie kończy się na dzwonieniu do Zayn'a, równie dobrze mogę iść i go poszukać, kompletnie nie wiem gdzie, ale mogę to zrobić. Niemal natychmiast wyskoczyłem z łóżka, jak oparzony i wciągnąłem na siebie pierwsze lepsze jeansy i koszulę, następnie nałożyłem moje białe conversy, złapałem w rękę kurtkę i wybiegłem z pokoju. W drodze przez korytarz nałożyłem czarne okrycie, a ponieważ mieszkałem na samej górze, a winda jeździła gdzieś po piętrach, zdecydowałem, że przejdę się schodami, chociaż tak naprawdę przypominało to bieg, ale ku mojemu zaskoczeniu na czwartym piętrze zauważyłem czarnowłosego mężczyznę, który siedział z głową spuszczoną w dół, ale słysząc moje kroki podniósł ją ku górze. Tak, to był Zayn. Mimowolnie podszedłem w jego kierunku i usiadłem obok niego. Chciałem się odezwać, ale przychodziło mi to z trudem, tłumaczenie się nie wchodzi w grę, bo tylko winny się tłumaczy, a oprócz tego, że wpuściłem Clarie do mieszkania, nie mam nic na swoim sumieniu.
- Przepraszam. - usłyszałem nagle głos brązowookiego. - Zachowałem się jak palant, nie powinienem był nie odbierać twoich telefonów. Wiem ile dla Ciebie znaczę, ale słysząc głos Clarie, w mojej głowie pojawiły się różne scenariusze. Przepraszam. - westchnął głośno. - Jestem do niczego. - spuścił głowę ponownie w dół, ale nie na długo ponieważ zaraz chwyciłem go za podbródek i podniosłem ją do góry.
Nie odpowiadając mu nic, przybliżyłem się do niego i złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek, w końcu poczułem jego wilgotne wargi na swoich, brakowało mi tego uczucia, szczególnie, że doskonale wiedziałem, jak bardzo na mnie działało. Momentalnie wstąpiła we mnie namiętność, chęć władzy, doświadczenia czegoś z nim, byłem napalony, tak pragnąłem tego idealnego chłopca, jak jeszcze nigdy dotąd. Nie wiedząc kiedy siedziałem na jego kolanach zaznaczając swoimi ustami każdy milimetr jego szyi. Mulat z pewnością był zaskoczony tym co robiłem, dało się to wyczuć, ale nie sprzeciwił się, wręcz przeciwnie, starał się być tak szybki, jak ja. Ponownie złączyłem nasze usta, tym razem Malik szybko odwzajemnił mi pocałunek, rozchylając swoje wargi i pozwalając mi tym samym penetrować językiem wnętrze jego policzków, delikatnie uśmiechnął się na to uczucie, a ja kończąc nasz pocałunek przegryzłem jego dolną wargę, po czym szepnąłem mu do ucha ciche "kocham cię". Wstałem i pomogłem to samo uczynić czarnowłosemu, wspólnie udaliśmy się do mojego mieszkania i mimo, że przez całą drogę do tego miejsca nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa, na naszych twarzach widniały ogromne uśmiechy. Byłem zadowolony, naprawdę zadowolony z tego zajścia. Tęskniłem za jego dotykiem, mimo, że wydawało mi się, że wcale tak nie jest. Otworzyłem drzwi i wpuściłem mulata przodem, a następnie sam wszedłem do środka i już miałem zamykać nas na klucz od wewnątrz, kiedy Zayn nawet nie wiedząc kiedy przygwoździł mnie szybko do ściany. Niemal nachalnie całował moje usta, ale podobało mi się to. Natychmiast pozbył się mojej kurtki, a chwilę później koszuli, tak, że zostałem jedynie w spodniach, a jego zimne ręce czułem na moich nagich plecach i torsie. Sam nie pozostawałem mu dłużny i zdjąłem jego sweter, rzucając go w kąt mieszkania. Teraz to ja postanowiłem mieć władzę nad całym tym doświadczeniem, więc usadawiając go na moich biodrach przeniosłem nas do sypialni, gdzie delikatnie położyłem mulata na łóżku, a sam zacząłem zaznaczać swoimi ustami jego idealnie wyrzeźbione ciało. Palcami wykręciłem jego sutki, na co przyjemnie się wzdrygnął, kolanem zaś pobudziłem jego męskość, co zajęło mi tylko chwilę, ponieważ jego penis zaraz stał na baczność, na co ja zawadiacko przegryzłem swoją dolną wargę. W mgnieniu oka włożyłem swoją prawą rękę do jego bokserek i chwyciłem jego nabrzmiałego przyjaciela. Pocałowałem jego dołek pod uchem i chciałem pozbyć się dolnej części jego garderoby, ale on niespodziewanie sprzeciwił się mojemu postępowaniu.
- Dzisiaj ja tutaj rządzę. - szepnął mi do ucha przegryzając mój płatek, a ja momentalnie znalazłem się pod nim.
Teraz to on miał mnóstwo energii do działania, ale na jej drodze stanął mu guzik od moich spodni, który sprawił mu nie mały problem, bowiem sam musiałem go odpiąć. Widać było, że mulat się speszył, chciał dobrze, ale nie wyszło mu tak, jak to sobie planował.
- Pierwszym razem też miałem z tym problem. - uśmiechnąłem się do niego dodając mu otuchy, a on zamknął moje usta swoimi.
Szybko przedarł się przez szereg moich zębów, a językiem zaczął jeździć po moim podniebieniu, przez co uśmiechałem się od ucha do ucha. W końcu wrócił do pozbywania się moich spodni, tym razem już z o wiele lepszym rezultatem, bo zostałem w samych bokserkach. Już miał się brać za ciąg dalszy naszej przygody, kiedy nieoczekiwanie mój telefon zaczął dzwonić.
- Oh, proszę cię, zignoruj go, kontynuujmy. - powiedziałem zniecierpliwiony, naprawdę nie czułem potrzeby rozmawiania teraz z kimś innym niżeli z mulatem.
Zgodnie z moją prośbą Zayn znowu pochylił się nade mną i złożył na moich ustach pocałunek, delikatny, ale zarazem namiętny, taki jakiego oczekiwałem. Następnie ucałował mój dołek pod uchem i językiem zaczął zaznaczać drogę prowadzącą od tego miejsca, po barki, sutki, i pępek, po czym moje podniecenie wzięło górę, a moje przyrodzenie w mgnieniu oka stało na baczność, Zayn widząc to podniósł głowę w moim kierunku i delikatnie się zaśmiał, natomiast ja zniecierpliwiony kazałem mu nie przerywać, ale tym razem moja prośba nie została spełniona, mulat zaczął się ze mną bawić, co nie ukrywam drażniło mnie, jeździł swoimi rękoma po moim przyjacielu, nic sobie nie robiąc z tego, że ja i moje emocje zaraz eksplodujemy.
- Lubisz to prawda? - jęknął mi cichutko do ucha, a po moim ciele przeszły miłe ciarki.
Kiwnąłem mu głową potwierdzając to, ponieważ mój oddech był i tak już wyraźnie przyśpieszony, przez co nie mogłem wydobyć z siebie chociażby krótkiego tak.
- Chcesz, żebym to zrobił? - przegryzł płatek mojego ucha, a ja po raz kolejny tego dnia kiwnąłem głową na tak. - Powiedz to, chcę to usłyszeć. - bawił się ze mną, ale mi w tym momencie do zabawy nie było, podniecenie wzięło nade mną górę.
Zayn, który nie mógł się doczekać tego, aż w końcu coś wydukam, mocno złapał moje przyrodzenie w uścisku i delikatnie nim poruszył, a moje emocje w końcu przeszły, przez moje gardło.
- Zrób to kurwa! - powiedziałem na jednym wydechu, niecierpliwiłem się, jak jeszcze nigdy przedtem.
- Już, spokojnie, nie denerwuj się. - uśmiechnął się zawadiacko i pocałował mnie w czoło, po czym zszedł niżej i powoli zaczął pozbywać się moich bokserek.
I wtedy po raz kolejny usłyszałem tą melodię, którą teraz znienawidziłem, mianowicie dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Zayn przerwał swoją czynność, na co ja głośno westchnąłem.
- Przestań, zaraz przestanie. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Sprawdź kto to, zawsze możemy to dokończyć. Może to coś ważnego. - Zayn odpowiedział mi opanowanym głosem.
Jak najszybciej wyciągnąłem swój telefon z moich spodni, które całe szczęście leżały obok łóżka na podłodze. Jak się okazało była to moja mama, super, nie ma co, idealny moment, na pogawędkę o tym, jak się mam, bo zapewne o tym chciała pogadać.
- To tylko moja mama, możemy wracać do tego, co zaczęliśmy. - uśmiechnąłem się do mulata, rzucając telefon z powrotem na podłogę.
- Odbierz. - niemal, że mi rozkazał. - Może to coś ważnego. - powiedział podając mi do ręki telefon, który natychmiast wyrwałem z jego dłoni.
Naprawdę nie chciało mi się rozmawiać ze swoją mamą, nie teraz, jednak Malik był nieugięty. Niechętnie nacisnąłem zieloną słuchawkę i odezwałem się do swojej rodzicielki. Wiadomość, którą miała mi do przekazania, była dla mnie czymś więcej niż tylko szokiem...
________
TAMTARARAMTAM WRÓCIŁAM Z CZECH! xD.
Miałam pisać rozdział już od razu w sobotę, ale zanim się wyspałam, ogarnęłam wszystkie portale i poopowiadałam ludziom jak było to zrobiła się niedziela, w której przepisywałam lekcje no i w końcu dzisiaj olałam szkołę i pisałam dla was rozdział. Długo nad nim myślałam, ale wydaje mi się, że taka wersja też jest okej. Ah, patrzcie na te liczby (to one podsunęły mi pomysł z tym rozdziałem):
Soł zboczeńcy zostawiam was z tym rozdziałem, mam nadzieję, że wam się spodobał i jesteście ciekawi co takiego mama Harry'ego miała mu do przekazania.
Bye! ;) ♥.

wtorek, 9 października 2012

Rozdział 8.

Środa, niby normalny dzień, ale od początku towarzyszył mi przeogromny uśmiech na twarzy, robienie jakiejkolwiek czynności, sprawiało mi radość. Tak, to wszystko spowodowane było wydarzeniami z dwóch ostatnich dni. Malik siedział w mojej głowie i nie zanosiło się, żeby miał z niej wyjść, co nawet mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie! Chciałem o nim myśleć, bo myślałem nadzwyczaj pozytywnie, co zdarzyło się pierwszy raz od dłuższego czasu, ale zasłużył na to bez dwóch zdań. Ten dzień nie zapowiadał się ciekawym, siedzenie w domu, przed telewizorem lub laptopem z kubkiem gorącej czekolady z pewnością nie należało to pasjonujących czynności. Tak naprawdę spędzałem go w domu bez żadnego powodu i mimo, że powinienem mieć wyrzuty sumienia, że nie siedzę teraz w pracy i nie piszę nowego artykułu, to nie miałem ich. Po porannej toalecie, wróciłem do łóżka, gdzie wspominałem wczorajszy dzień. Po pracy zgodnie z planem miał do mnie wpaść Malik, co też się stało. Jako, że teoretycznie jestem chory, musieliśmy zostać w hotelu, bo jak wytłumaczyłbym to, że jestem teraz w kinie, lub w jakimkolwiek innym miejscu, a nie leżę wymęczony chorobą w domu, przed kimś z pracy? Nie dało się, więc wspólnie stwierdziliśmy, że oglądanie filmów, również będzie ciekawym zajęciem, cieszyłem się z tego, bo spędzenie całego popołudnia z nim wydawało się wspaniałe. Całe szczęście tym razem wyszło na moje i zamiast oglądania jakiś beznadziejnych horrorów, obejrzeliśmy komedię, naprawdę dobrą komedię, podczas której oboje pękaliśmy ze śmiechu, co prawda, na początku było trochę niezręcznie, ale z czasem się oswobodziło i miło spędziliśmy te kilka godzin. Niestety, co dobre, szybko się kończy i nie wiedząc kiedy Zayn musiał już wracać do siebie, a mnie pozostawił z jedną myślą... Mianowicie, może powinienem przeprowadzić się do niego już teraz? Nie łatwo było się z nim wczoraj żegnać, szczególnie, że dzisiaj mieliśmy się nie zobaczyć, przez pracę, bo Zayn miał teraz takowej mnóstwo. I mimo, że chciałem, to nie mogłem tego zrobić, bo wciąż uważałem, że to za wcześnie, a jeśli to jest faktycznie to, to nie powinno się z niczym śpieszyć. Tak, więc, bez entuzjazmu postanowiłem zostać jeszcze trochę w hotelu. Miałem właśnie włączać komputer, kiedy niespodziewanie dzwonek rozbrzmiał po całym pomieszczeniu, nie łatwo zgadnąć, że moją pierwszą myślą, odnośnie tego kto to może być, był Zayn. Od razu wyskoczyłem spod kołdry i pobiegłem w kierunku drzwi i aż sam chciałbym zobaczyć swoją minę, kiedy przede mną stanęła moja szefowa. Przełknąłem głośno ślinę i zaprosiłem ją do środka, chociaż najchętniej wygoniłbym ją stąd, wcześniej sprzedając jej kopa w dupę, tak mocnego, aby raz na zawsze dała mi święty spokój.
- Jak się czuje mój pracownik, lepiej? - zwróciła się do mnie rozsiadając wygodnie na kanapie, zachowywała się tak, jakby właśnie była u siebie, a to ja byłbym jej gościem, bo stałem w bezruchu w pokoju spoglądając na nią.
- Tak lepiej, o wiele lepiej, dziękuję, że pytasz. Co Cię do mnie sprowadza? - niegrzecznie, wiem, ale po co miałbym owijać w bawełnę i bawić się w bycie miłego skoro tak naprawdę, baba działała mi już na nerwy? Nie było powodu i mogła mnie nawet za to zwolnić, nie obchodziło mnie to, miałem jej po prostu dosyć, to nie pierwszy raz, kiedy nie chce się odczepić, owszem, jej 'zaloty' z początku były miłe, ale wszystko jest do czasu.
- Pomyślałam, że chciałbyś spędzić ten dzień z bratnią duszą i przyniosłam jedzenie no i oczywiście lekarstwa dla Ciebie, bo z tego co ostatnio widziałam, jesteś goły i wesoły, jeżeli o tabletki chodzi. -  Boże, rozumiem, zrobiłem źle, ale nie karaj mnie tak za to, czy naprawdę będę musiał spędzić z nią CAŁY dzień?! I to z bratnią duszą, oh really? Moją bratnią duszą z pewnością nie jest Clarie, ale przecież nie powiem jej tego, muszę udawać miłego i chociaż z początku tak nie myślałem, to teraz zmieniłem zdanie. Zostanie teraz bez pracy, nie byłoby fajne.
- Eh, no tak faktycznie nie mam żadnych tabletek, to miłe, dziękuję. - uśmiechnąłem się do niej, niechętnie, ale to zrobiłem, już nigdy więcej nie użyję kobiety, do tego, aby wzbudzić czyjąś zazdrość, nigdy. - A co z pracą? Zostawiłaś wszystko, tak po prostu? - w końcu odzyskałem resztki nadziei, że kobieta da mi spokój, niestety, marnej nadziei..
- Poradzą sobie beze mnie jeden dzień, nie martw się. - uprzejmie mi to wyjaśniła, a ja najchętniej zacząłbym płakać, naprawdę będę musiał przez to przejść, ale spróbujmy znaleźć w tym jakieś pozytywne strony.
Po 1 przyniosła mi jedzenie, a moja lodówka świeci pustkami, oczywiście mógłbym zamówić coś do pokoju, ale zapłaciłbym za to niemałe pieniądze. Po 2, zdradzi mi czego mniej więcej oczekuje od mojego i Zayn'a projektu, a przynajmniej postaram się tego wypytać. Po 3 może nie będzie mi się tak bardzo nudziło, chociaż nie, to nie jest odpowiedni argument, wolałbym już umrzeć z nudów niżeli spędzić z nią kilka godzin. I chociaż chciałbym znaleźć jeszcze jakieś pozytywne strony tego spotkania, to nie udało mi się tego zrobić, przez natłok tych negatywnych. Usiadłem obok niej i zacząłem wsłuchiwać się w jej wypowiedź o swoim życiu towarzyskim, od roku z nikim nie była, jej ostatni chłopak okazał się palantem, super, świetnie, tylko po co mi to mówisz? Mam współczuć? Chyba nie jestem w tym najlepszy. Mimo moich wewnętrznych monologów, siedziałem i udawałem zainteresowanego jej gadaniem, nawet wysiliłem się do śmiania się z tych suchych żartów, którymi serwowała na lewo i prawo, co jakiś czas wymuszałem napady kaszlu, które pozwalały mi przez moment nic nie mówić. Całe szczęście mój telefon zaczął dzwonić, a ja w końcu mogłem porozmawiać z kimś, kto by chociaż w połowie zrozumiał moje położenie. Spojrzałem na wyświetlacz, na którym widniało imię 'Zayn', momentalnie moje kąciki ust podniosły się do góry, tworząc uśmiech, ale nie ten wmuszony, tylko ten szczery. Już chciałem odebrać, jednak Clarie w niewiarygodnie szybkim czasie wyrwała mi mój telefon z dłoni i to ona zaczęła rozmawiać z Malik'iem.
- Przepraszam, Harry nie może teraz rozmawiać, jest zajęty, oddzwoni później, cześć! - wypowiedziała na jednym tchu i cała zadowolona z siebie oddała mi telefon, a moje hamulce w stosunku co do niej, nagle straciły swoją wartość i bez żadnych skrupułów zacząłem swoje przemówienie, które z pewnością nie należało do najprzyjemniejszych.
- Clarie, co ty robisz?! Nie dość, że na siłę wpraszasz się do mojego mieszkania, a tak w zasadzie to do tej małej klitki, która ma jeden pokój, kuchnie i łazienkę, to jeszcze dodatkowo zabierasz mi mój własny telefon i oznajmiasz komuś, że jestem zajęty, kiedy nie jestem?! Co jest z tobą nie tak?! - wykrzyczałem zirytowany i zabierając swój telefon wtargnąłem do łazienki, gdzie spróbowałem oddzwonić do Zayn'a, niestety na marne, ponieważ odrzucał moje połączenia.
Cały nabuzowany wyszedłem z tej nieszczęsnej łazienki, chcąc porozmawiać z brązowooką, sam dokładnie nie wiem o czym, przepraszać chyba nie miałem za co, jednak nawet nie musiałem się nad tym szczególnie zastanawiać, ponieważ w pomieszczeniu nie było już Clarie. Złapałem się za głowę, nie mogąc uwierzyć w cały ten syf, który tworzy się po raz kolejny w moim życiu. Postanowiłem zignorować moją szefową i zająć się w tym momencie ważniejszą osobą w moim życiu, którą niewątpliwie był Zayn. Dzwonienie do niego kolejny raz i tak nie przyniosłoby żadnych rezultatów, więc wysłałem do niego sms'a:
Zayn, to nie tak jak myślisz, proszę przyjdź do mnie, a wszystko ci wytłumaczę.
Mając nadzieję, że Malik da coś sobie wytłumaczyć, opadłem zrezygnowany na łóżko. Fakt, zareagowałem trochę za ostro w stosunku do Clarie, ale cholera, mój telefon to moja własność, ona też powinna się kontrolować. Dodatkowo Zayn, jeśli coś się między nami przez to zepsuje, to naprawdę nie będzie zbyt ciekawie, szczególnie, że to dopiero początek naszego odbudowywania wszystkiego, a już się większość psuje, świetny początek, prawda?
________
Hejo! :).
Wiem, rozdział miał być w weekend, ale cóż, nie wyrobiłam się, no i przyznam się bez bicia, tutaj chodziło o moje lenistwo, nie bijcie xD.
Ósemka wyszła, jak wyszła, ale chyba nie jest najgorzej, prawda?
No i tak w zasadzie to mam złą wiadomość (przynajmniej tak mi się wydaje) w niedzielę rano wyjeżdżam do Czech na obóz (chyba można to tak nazwać) anglojęzyczny, no i nie będę miała dostępu do internetu, no i tak samo czasu, żeby coś napisać, będę tam aż do soboty, czyli przez cały tydzień, także kolejny rozdział również nie pojawi się przez ten czas. Możecie się go spodziewać jakoś w poniedziałek (22.10), chociaż przed wyjazdem postaram się tutaj dodać jeszcze dziewiątkę, nic nie obiecuję, ale będę się starała to zrobić.
Tak, więc zostawiam was z ósemką i do dziewiątki!
Bye! ;) x.

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 7.

Za bardzo pociągał mnie seksualnie, żebym mógł tak po prostu po raz kolejny go od siebie odepchnąć, musiałem w końcu zaspokoić swoje pragnienie i odwzajemniłem mu pocałunek, rozchylając wargi i pozwalając naszym językom spotkać się, a chwilę później walczyć o posiadanie dominacji nad tym pięknym doświadczeniem. Wplątałem palce w jak zawsze, idealnie ułożoną fryzurę mulata, która teraz została doszczętnie zniszczona. Po chwili poczułem jego zimne dłonie pod swoją koszulą i to jakby podziałało na mnie, bo rozum od razu rozkazał mi, abym odsunął się od Zayn'a, co też uczyniłem, niechętnie, ale uczyniłem.
- Kurwa. - zakląłem cicho, nie mogąc uwierzyć, że taka sytuacja zdarza się już drugi raz i chociaż serce mówiło, abym to kontynuował, to rozum w tym momencie miał rację.
Jakby tego wszystkiego było mało, oboje usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałem niepewnie na mulata, jego wyraz twarzy pozostawił mi wiele do myślenia, jednak miałem go bardzo mało. Mój zegarek wskazywał punkt 19, a przed drzwiami na pewno stała Clarie, swoją drogą taka punktualność, jest nadzwyczaj dziwna i wręcz przerażająca. Poprawiłem swoją koszulę, a raczej odpiąłem ją i szybko pogniotłem palcami, a następnie otworzyłem drzwi. Szybko znalazłem się na korytarzu hotelu i tłumaczyłem swojej szefowej, że przeziębiłem się, a żeby brzmieć wiarygodniej zacząłem kaszleć.
- Przepraszam, ale dzisiaj chyba nici z naszego spotkania. - poinformowałem ją i złapałem się za głowę. - Sama widzisz, że nie czuję się najlepiej. - i kolejne wymuszenie kaszlu, przy okazji zmierzyłem ją wzrokiem, wyglądała naprawdę ładnie, biała sukienka sięgająca jej przed kolano, czarna marynarka, w takim samym kolorze, naprawdę wysokie szpilki, aż sam się dziwiłem, jak można w tym chodzić, ja prawdopodobnie zanim bym wstał, już bym leżał na podłodze z połamanymi nogami i wreszcie makijaż, delikatny, ale idealnie podkreślił jej brązowe oczy i pełne usta, włosy zamiast proste, jak to zawsze miała, dzisiaj były pokręcone i pewnie idealnie komponowałyby się z moimi. Podsumowując, musiała spędzić dobre kilka godzin przed lustrem przygotowując się do tego spotkania.
- Okej, wejdźmy do środka, zaopiekuję się Tobą. - kobieta była nadzwyczaj uparta, a ja musiałem pozostać miły i delikatnie ją spławić, zamierzałem bowiem wrócić do Malik'a i wyjaśnić sobie wszystko.
- Clarie, nie chcę, żebyś się ode mnie zaraziła, nie mógłbym znieść myśli, że leżysz w łóżku przeze mnie. Zadzwonię do Ciebie później, okej?
- Dobrze. - odpowiedziała zawiedziona i momentalnie zrobiło mi się jej żal, widać, że bardzo cieszyła się na spędzenie ze mną wieczoru, a z niego nici. - Zdrowiej. - przytuliłem ją do siebie, po czym posłała mi ciepły uśmiech.
- Przepraszam jeszcze raz. - zwróciłem się do niej na odchodne i wróciłem do pokoju.
Zrobiło mi się jej szkoda, naprawdę, byłem zawiedziony sam sobą. Wyrzuty sumienia? Tak, już zaczęły mnie dręczyć. Momentalnie postawiłem siebie na jej miejscu, co gdybym to ja umówił się z chłopakiem, który dał mi nadzieję, ale tak naprawdę nic sobie z tego nie robi, a później spławił mnie przed jego drzwiami. Nie byłem z siebie dumny, wręcz przeciwnie, zachowałem się jak skończony idiota i to nie tylko teraz. Wcześniej, w pracy, przyjmując jej zaproszenie również. I mimo, że można to tłumaczyć "zemstą" na Malik'u, to jest to, bez dwóch zdań, chujowe tłumaczenie. Bez słowa wyminąłem mulata w korytarzu i udałem się do salonu, gdzie usiadłem wygodnie na kanapie, po chwili Malik znalazł się obok mnie, patrzył na mnie, a ja... Ja najzwyczajniej w świecie spoglądałem przed siebie pustym wzrokiem, wiedziałem, że ta rozmowa nie będzie należała do najłatwiejszych, nawet nie wiedziałem jak ją zacząć, co powodowało jeszcze bardziej napiętą atmosferę.
- Dziękuję, że nie poszedłeś z nią. - spojrzałem na niego.
- Nie zrobiłem tego dla Ciebie, więc nie masz za co mi dziękować. - odpowiedziałem, bo w zasadzie taka była prawda, zrobiłem to dla siebie, żebym w końcu wiedział na czym stoję, egoistycznie, ale tak było. - Chciałeś pogadać, słucham co masz mi do powiedzenia? - zapytałem wciąż się w niego wpatrując.
- Jesteś gejem, prawda? - fakt, jego pytanie nie zaskoczyło mnie, nigdy nie powiedziałem tego wprost, chociaż słysząc je, zrobiło mi się jakoś tak.. dziwnie? Chyba to nie najlepsze określenie, w każdym bądź razie inaczej, przypomniałem sobie, ten dzień, kiedy powiedziałem rodzicom o swojej orientacji, ich zdziwienie, nerwowy śmiech, niedowierzający moim słowom, nienawidziłem o tym mówić.
- Brawo za spostrzegawczość. - uśmiechnąłem się do niego, ale był to raczej ironiczny uśmiech.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym na początku? - po tym pytaniu, aż chciało się powiedzieć 'oh, naprawdę?', ludzie są tacy puści, czy może po prostu udają?
- Tak, przecież zawsze, każdy kto przeprowadza się z miasta w którym go nie akceptowano,  pierwszą nową znajomość zaczyna od 'Cześć jestem gejem, tak dobrze słyszałeś lubię penisy'. - przewróciłem oczami, debilne pytanie, debilna odpowiedź.
- Zależy mi na Tobie. - szepnął cichutko, a mi zaraz zrobiło się gorąco, tego się nie spodziewałem i nie zdziwiłbym się, gdyby teraz moje poliki całe płonęły w kolorze różowym, ale nie mogłem się tak po prostu poddać, musiałem zrozumieć jego postępowanie, do dzisiaj jest ono dla mnie zagadką.
- Tak, jeszcze powiedz mi, że mnie kochasz, cóż za ironia losu. - przewróciłem oczami i już chciałem dodać do swojej wypowiedzi coś jeszcze, jednak mulat mnie wyprzedził.
- Nie, tak bym tego nie nazwał, ale zależy mi na Tobie, naprawdę. Harry, ja sam nie wiem dlaczego, zawsze kręciły mnie panny, bawiłem się nimi, owszem, nie ma co owijać w bawełnę, ale kiedy jestem z Tobą... Wtedy czuję się inaczej, wiesz? Tak, jakbym stawał się kimś lepszym, kimś kto nie patrzy tylko na to, jak ktoś wygląda, kimś, kto większą uwagę zwraca na osobowość innego człowieka, kimś, kto potrafi cieszyć się z najdrobniejszego gestu od osoby, na której mu zależy. Zabawne, przy Tobie czuję się, jak napalona osiemnastolatka, widząca swojego boga seksu. - uśmiechnął się słodko, pewnie był zadowolony ze swojego przemówienia i nie ukrywam, ja również byłem. Zagiął mnie, na pewno nie takiej odpowiedzi się spodziewałem i chociaż miałem nadzieję, że usłyszę coś podobnego, to słowa mulata przewyższyły moje wyobrażenia. Musiałem walczyć z tym, żeby moje kąciki ust nie wygięły się w uśmiechu i wychodziło mi to marnie, jednak chyba miałem powód do szczęścia, prawda?
- O co chodziło z Perrie? - zapytałem, po kilku minutach, bowiem, dopiero po nich udało mi się opanować swoje emocje.
- Już wyjaśniam. - zaczął i obrócił się w moim kierunku, prawe kolano umieszczając na kanapie. - Wiem, że źle zrobiłem, mówiąc Ci, że z nią zerwałem, tak nie było i przepraszam za to, chciałem.. Chciałem sprawdzić twoją reakcję, wiem, to było głupie i złe, przepraszam. - przewróciłem oczami, czego ja się spodziewałem, co? - Ale po tej akcji w biurze, naprawdę z nią zerwałem. - powiedział, trochę smutniejszym tonem, ale to raczej było spowodowane tym, że rozczarował mnie, czego wcale nie ukryłem.
- Okej, rozumiem. - powiedziałem mimo wszystko, chyba mam zbyt miękkie serce, żeby spowodować jego gorszy stan, ale to chyba źle, powinienem powiedzieć, że tak naprawdę jestem na niego wściekły, że zachowuje się jak kretyn i jestem nim rozczarowany, ale wolałem to przemilczeć. - I co teraz? Jak jest między nami, co się zmienia lub co się nie zmienia? - zapytałem, bo sam nie miałem pojęcia co takiego zrobimy, owszem, chciałbym znowu widywać go codziennie, poznać go, ale czy on pragnie tego samego i najważniejsze.. czy będzie w stanie być mi wierny?
- Może wrócisz do mnie i zaczniemy od początku? - zapytał, a w jego głosie słychać było nadzieję, ale ja chyba nie byłem na to gotowy, co więcej nie byłem gotowy na nic.
- Zayn.. To za wcześnie... Nie ufam Ci tak, jak powinienem. - powiedziałem kręcąc głową. - Rozumiesz, prawda? - po tym jak spuścił głowę w dół, już miałem zamiar wycofać się ze swoich słów i pójść mu na rękę, jednak nie mogłem.
- Tak, rozumiem. - podniósł głowę do góry i chyba naprawdę mnie rozumiał, bo bez przerwy, kontynuował swoją wypowiedź. - Zróbmy tak: ty zostaniesz tutaj jeszcze trochę, będziesz miał czas na przemyślenie tego wszystkiego, jednak będziemy się widywali poza pracą, a potem zobaczymy, dobrze? - zapytał dumny ze swojej propozycji, nie ukrywam, mi ona również odpowiadała, więc przystałem na nią.
Malik całkiem nie świadomy, że to ''trochę" z pewnością przeciągnie się na dłuższe trochę, opuścił progi hotelu, chociaż tego nie chciał, to zrobił to, bo ja go o to poprosiłem, musiałem bowiem przemyśleć cały ten burdel. Fakt, teraz powinno być już lepiej, ale mam wątpliwości. Mimo tej rozmowy, mimo jego, mam nadzieję, szczerości gryzłem się z tym wszystkim. Po pierwsze, sam nie wiem co zrobiłem z Clarie, tak nie można, nie powinienem jej spławiać, zachowałem się tak jak Malik, czyli jak egoista myślący tylko o sobie. Pewne jest to, że muszę z tym skończyć, żadnego spotkania więcej, rozmowy tylko służbowe, nic ponad to, ponieważ nie chcę jej zranić, a dalszy kontakt z pewnością by to spowodował. Po drugie nie ufałem mu, bo jak można ufać komuś, kto ma dziewczynę, a podrywa inne w klubie, albo mówi jedno, a robi drugie? To, żebym zaczął znowu wierzyć mu we wszystko, z pewnością zajmie dużo czasu, tylko czy on będzie w stanie poczekać na mnie tyle ile potrzeba?
________
Na początek po raz kolejny (jezu, oby to się nie stało rutyną) bardzo was przepraszam, że rozdział jest dopiero dzisiaj, powinien być już w weekend, ale byłam chora, do tego szkoła, gdzie teraz jest naprawdę masa nauki, problemy... Za dużo tego wszystkiego, więc jeszcze raz, bardzo przepraszam, postaram się dodać 8 w niedzielę lub sobotę, bo wtedy powinno być luźniej ;).
Za błędy przepraszam, a pytania kierujcie na: http://ask.fm/SwaggieLilly x.
Dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę miło się je czyta :* .