wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 1.

Bez trudu odnalazłem swój bagaż i zacząłem rozglądać się za osobą, która powinna mieć kartkę z moim imieniem i nazwiskiem. Kiedy załatwiałem sobie nową pracę przez internet, mój szef obiecał, że kogoś po mnie przyśle, co było mi na rękę, bo nigdy nie byłem w Londynie i kompletnie nie wiem co gdzie jest. Na lotnisku znajdowało się kilkadziesiąt osób z białą kartką, jednak na żadnej z nich nie odnalazłem swoich danych. Zrezygnowany usiadłem na krzesełkach i co jakiś czas spoglądałem w kierunku wielkiego zbiorowiska, które po około dwudziestu minutach się rozeszło, zostawiając mnie samego. Opcje były dwie, albo ktoś uwielbia się spóźniać, albo po prostu o mnie zapomniano. Postanowiłem, że poczekam tutaj jeszcze z pół godziny, a jeśli nic się nie ruszy, to będę się martwił dalej. Chcąc umilić sobie czas, wyjąłem z torby książkę, którą zakupiłem przed wylotem z NY. Wybrałem ją kompletnie przypadkowo, spodobał mi się jej tytuł "Pięćdziesiąt twarzy Greya", po opisie wydała się dość ciekawa. Otworzyłem pierwszą stronę i zacząłem nową lekturę, która okazała się bardzo wciągająca. Nie wiedząc kiedy, minęło mi 30 minut, a za oknem zaczął padać deszcz, no tak, ta londyńska pogoda. Zagiąłem róg strony, na której skończyłem i schowałem książkę do plecaka. Chwyciłem dwie walizki i poszedłem w kierunku wyjścia. Widząc jak pewna brunetka, rzuca się na swojego, jak mniemam, chłopaka i obdarowuje go pocałunkami, na mojej twarzy zagościł uśmiech. Scenka dosłownie, jak wyrwana z filmu. Dziewczyna wyjeżdża do pracy zagranicę, a kiedy wraca jej ukochany czeka na nią na lotnisku, z kwiatami w ręku.
- Wiem, że się spóźniłem. Tak, postaram się go znaleźć, mam nadzieję, że gdzieś tutaj jeszcze jest. Poczekaj, jak on się nazywał? Harry, okej, będę szukać. - z rozmyślań wyrwał mnie podniesiony męski głos.
Odwróciłem się w jego kierunku i nawet nie zdążyłem się przesunąć, lub zrobić jakikolwiek ruch, a czarnowłosy mężczyzna wpadł na mnie, powalając moje ciało na podłogę.
- Boże, przepraszam, nic ci nie jest? - chłopak, wyraźnie szybciej niżeli ja, wstał i podał mi rękę, chcąc pomóc mi przejść do pionu. Chwyciłem ją i zaraz stałem już naprzeciwko niego. - Jeszcze raz bardzo przepraszam, szukam kogoś, jestem naprawdę spóźniony, pójdę już. - wypowiedział szybko i już miał biec dalej, ale złapałem jego ramię, zatrzymując go.
- Przepraszam, ale słyszałem jak rozmawiasz przez telefon. Szukasz może Harry'ego Styles'a? - zapytałem, spoglądając na niego z nadzieją.
- Tak, właśnie tak! Znasz go? Wiesz gdzie on jest? - zalał mnie stosem pytań, na co tylko uśmiechnąłem się do niego i podałem mu rękę.
- Miło mi, Harry jestem. - przedstawiłem się na co on głęboko odetchnął, pewnie gdyby mnie tutaj nie znalazł, miałby niezłe kłopoty.
- Dzięki Bogu! - powiedział rozentuzjazmowany. - Zayn Malik. - chwycił moją dłoń, ściskając ją w uścisku. - Przepraszam za spóźnienie, ale zatrzymali mnie w pracy, mam ostatnio mnóstwo roboty, bardzo się cieszę, że w końcu zatrudnili kogoś nowego.
Posłałem mu delikatny uśmiech, a następnie razem wyszliśmy z lotniska, podążając w kierunku parkingu. Dopiero teraz miałem okazję przyjrzeć mu się dokładniej. Miał na sobie czerwone spodnie, luźniejsze w kroku, do tego zielone buty oraz beżowy wyciągnięty sweter, całość idealnie komponowała się z jego twarzą. Jego czarne włosy od razu przypadły mi do gustu, szczególnie te blond pasemko na grzywce. W brązowych oczach, dałoby się zatracić bez większych problemów, a kiedy podnosił swoje kąciki ust, w powalającym uśmiechu, widać było śnieżnobiałe zęby.
Malik wziął ode mnie walizki i włożył je do bagażnika, jego czarnego Audi A4. Na widok tego wozu, szeroko otworzyłem oczy, ponieważ zawsze chciałem takie mieć, ale moje zarobki mi na to nie pozwalały. Pogratulowałem mu tak świetnego auta i zaraz siedziałem na miejscu pasażera. Zayn od razu uświadomił mnie, że ten wózek znaczy dla niego niezmiernie dużo i nikt oprócz niego nim nie jeździ. Westchnąłem tylko cicho, na to, bowiem moja ostatnia iskierka nadziei, że kiedyś poprowadzę ten samochód, zgasła. Brązowooki jeździł szybko i zanim się obejrzałem, już byliśmy pod jakimś wieżowcem.
- Co to? - zapytałem, wskazując na wielki budynek.
- Twoje nowe miejsce pracy. - poinformował mnie z uśmiechem, po czym wyszedł z auta, a ja poszedłem w jego ślady.
Weszliśmy do środka, gdzie od progu przywitała nas blondynka o niebieskich oczach, była ona recepcjonistką, jak się później dowiedziałem miała na imię Charlotte. Wspólnie z Malik'iem wjechaliśmy windą na samą górę, a następnie pokazał mi on moje miejsce pracy, które było niesamowite, zresztą jak każde w tym budynku. Dostałem dość duży gabinet z widokiem na cały Londyn. Wchodząc do niego, po lewo znajdowała się biała kanapa, obok której stała dosyć wysoka palma, na środku znajdowały się dwa biurka, a na każdym z nich komputer, po prawo natomiast stał długi regał, ciągnący się na całą ścianę, w którym jak się domyślam, było pełno ważnych informacji.
- Będziemy pracowali razem. - zwrócił się do mnie czarnowłosy, który rozsiadł się wygodnie na swoim krześle. - A teraz chodź, pokażę ci resztę.
Posłusznie podążałem za Zayn'em, który pokazywał mi poszczególne pomieszczenia w biurze. Dziennikarstwo od zawsze mnie interesowało i sprawiało radość co najważniejsze, więc bez większych rozmyślań, wybrałem się na ten kierunek studiów, które zresztą zakończyłem jako jeden z najlepszych. W Nowym Yorku nie doceniono mnie. Pracowałem w marnym brukowcu przez cały rok, harując od rana do wieczora, z czego i tak później nic nie miałem. Przyszłość tutaj, wydawała mi się o wiele bardziej kolorowa, niżeli tam.
- A teraz przedstawię ci naszą szefową, radzę ci dobrze, trzymaj się, to niezła laska. - uśmiechnął się do mnie, po czym zapewne wyobraził sobie naszą pracodawczynię w dwuznacznej sytuacji, co dało się poznać po jego wyrazie twarzy.
Otworzył drzwi, na których wisiała tabliczka z imieniem i nazwiskiem, tej 'laski', Clare Bennett. Przed komputerem siedziała szatynka, z długimi włosami, która szybko poderwała się z krzesła, na nasz widok. Teraz dostrzegłem jej idealną figurę, była zgrabna, a szpilki świetnie podkreślały jej długie nogi, które do połowy zakrywała fioletowa sukienka. Fakt, była przepiękna, ale nie kręciła mnie, co pewnie nikogo nie zdziwi. Jak na gentlemana przystało pocałowałem jej dłoń i przedstawiłem się. Od razu przeszliśmy na ty, co robiła chyba z każdym pracownikiem, ponieważ wydawała się naprawdę miłą osobą. Oznajmiła mi, że zaczynam od poniedziałku, więc dzisiaj i jutro miałem wolne. Następnie pożegnaliśmy się, a Malik wciąż zafascynowany Clare, z uśmiechem na twarzy opuścił progi jej gabinetu, po czym pojechaliśmy do jego mieszkania. Pozwolił mi u siebie zamieszkać, póki czegoś sobie nie znajdę.
Było to skromne mieszkanie w bloku, gdzie kuchnia i salon były połączone, do tego łazienka i jedna sypialnia, na tą wieść zaniepokoiłem się, gdzie ja będę spał? Jednak Zayn po chwili mnie uświadomił...
- Ktoś musi spać na kanapie, proponuję żebyś to był ty. - uśmiechnął się do mnie zwycięsko.
- Tak jasne, bo przecież zawsze marzyłem, żeby spać na niewygodnej kanapie. - powiedziałem pod nosem, mając nadzieję, że brązowooki tego nie usłyszy.
- Zawsze pozostaje ci jeszcze wycieraczka. - a jednak, nadzieja matką głupich, zaśmiał się wypowiadając te słowa. - A teraz idź się odświeżyć, za niedługo wychodzimy.
- Nie wiem jak ty, ale ja jestem zmęczony po podróży, odpuszczę sobie dzisiaj. - sprzeciwiłem się, ponieważ naprawdę jedyne na co miałem teraz ochotę, była długa kąpiel i spanie.
- Ah, zapomniałem. Masz dwa warianty odpowiedzi, tak albo idę, więc masz piętnaście minut na ogarnięcie się. - uśmiechnął się do mnie po raz kolejny, a ja zatracony w tym uśmiechu, posłusznie poszedłem się wykąpać i dosłownie za piętnaście minut stałem już gotowy do wyjścia.
Zayn zamówił taksówkę i po dwudziestu minutach siedzieliśmy już razem w dyskotece, popijając jednego drinka za drugim, jednak jako, że niezbyt przepadałem za alkoholem i tego typu imprezami, wypiłem o wiele mniej niżeli mój towarzysz, przy którym co chwila widziałem jakąś partnerkę. No tak, czego ja się niby spodziewałem? Przystojny, miły (no może nie zawsze), czarujący, czego chcieć więcej? Może mieć każdą pannę. Potańczyłem trochę i mniej więcej o drugiej, zacząłem szukać Zayn'a, ponieważ chciałem wracać już do domu. Znalazłem go dość szybko i pomogłem wyjść z lokalu, ponieważ był on totalnie zalany. Super, właśnie tak wyobrażałem sobie pierwszy wieczór w Londynie! Czujecie ten sarkazm? Wsadziłem go do taksówki, później go z niej wyciągnąłem, a na końcu pomogłem wejść po schodach na górę.
- Harry. - bełkotał przez całą drogę do domu, jednak dopiero w nim powiedział coś więcej. - Nie dobrze mi. - na tą wiadomość szybko, niemal pobiegłem z nim do łazienki, gdzie Malik zwymiotował chyba wszystko, co dzisiaj wypił, a mi samemu zachciało się zwracać, ale powstrzymałem to. Podałem mu tylko ręcznik i poleciłem umyć zęby, a sam poszedłem zrobić mu miętę. Kiedy wyszedł z łazienki wypił kilka łyków ciepłego napoju, po czym poszedł do swojego pokoju. Rozścieliłem sobie kanapę i spróbowałem zasnąć. Niestety. Bez skutecznie. To na czym leżałem, było strasznie niewygodnie, a sprężyny wbijały mi się w plecy. Nie myśląc długo, chwyciłem poduszkę i poszedłem do pokoju Zayn'a. Powoli, aby go nie obudzić wsunąłem się pod kołdrę. To łóżko było o wiele wygodniejsze od tej nieszczęsnej kanapy, mimo, że było ono przeznaczone dla jednej osoby. Po chwili poczułem jak ktoś się do mnie przytula, na co szeroko się uśmiechnąłem. Pocałowałem chłopaka, we włosy, a następnie obejmując go, podobnie jak on, zasnąłem.
________
Tak, wiem zanudziłam was pewnie fchuj, rozdział wyszedł jakiś taki długi, chyba, aż za bardzo, pewnie z ośmiu komentarzy zrobi się jeden lub dwa... <boi się>.
Pewnie zauważyliście, że pozmieniałam kilka rzeczy, jeżeli chodzi o Harry'ego, bo ma brata, nie siostrę, ma również ojca, no i mieszkał w NY, no i nie będzie (tak samo jak Zayn) śpiewał.
Na górze jest zakładka 'Czytelnicy' dla tych osób, które chciałyby, żebym ich informowała o nowym rozdziale, więc jeśli ktoś chce, to zapraszam tam jest wszystko jest wyjaśnione :) x.
+ jeśli ktoś przeczytał, to niech skomentuje, nawet jeżeli będzie to negatywny komentarz, naprawdę bardzo chcę poznać opinię na temat tego co piszę, bardzo proszę, to tylko chwilka, a mi da dużo do myślenia ;) xx.
Ah, no i jeśli ktoś ma do mnie jakieś pytanie to kierujcie je tutaj http://ask.fm/SwaggieLilly na pewno odpowiem ;D.
Pozdrawiam.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Prolog.


„Będę szczęśliwy”. Z tą myślą kilka godzin temu wsiadłem do samolotu. Londyn wydawał się dość dobrym miejscem, aby to uczynić. Z tego co czytałem, ludzie są tam o wiele bardziej tolerancyjni, niżeli w Nowym Yorku. I może nie chodziło tutaj o ludzi, którzy mnie nie znali, bo ich miałem w poważaniu. Człowiek z czasem przyzwyczaja się do obelg, wyśmiewania, a jeśli o przemoc chodzi, uczy nowych technik samoobrony. Chodzi tutaj o to, że rodzina, Ci najbliżsi, którzy mieli być „na dobre i na złe”, oddalają się od Ciebie, a nawet wstydzą się Ciebie, członka, rzekomej rodziny. Dlaczego? Bo jesteś trochę inny, bo nie spełniłeś wszelkich oczekiwań? To ma być ten powód? Błagam… Tak, moja rodzina nie zaakceptowała mnie, nie zrozumieli mojej „inności”. Matka nie raz próbowała ze mną rozmawiać „Ale synku, jesteś pewny? Przecież jesteś jeszcze młody, na pewno zmienisz zdanie”, „Nie mamo, nie zmienię zdania. Taki już jestem, pogódź się z tym”, ale pomimo moich próśb, nie udało jej się tego dokonać. Ojciec? Był od niej o wiele gorszy, nie rozumiał tego jeszcze bardziej niżeli moja matka. Myślał, że wrzeszcząc coś osiągnie. Zastanawiając się nad tym głębiej, osiągnął coś. Nie zobaczy mnie więcej, tak jak chciał. Nawet ze strony swojego brata, z którym spędziłem tyle czasu w dzieciństwie, nie dostałem żadnego wsparcia, żadnej podpory. Unikał mnie, uciekał od mojego towarzystwa. Tak, jak zresztą większość ludzi, którzy wiedzieli o mojej orientacji. W końcu tego nie wytrzymałem i uciekłem. Uciekłem, jak jakiś tchórz, ale nie mogłem żyć tak dalej… Po prostu nie dałbym sobie z tym dłużej rady. Zostawiłem wszystkich, nawet Brayan’a, chociaż on uległ presji rodziców, stał się tym posłusznym synalkiem, który robi to co mamusia i tatuś każe, jeśli chcą mieć wnuki, proszę bardzo! Będą je mieli. „Nie zadawaj się z nim, to pedał” – takie słowa padły z ust jego siostry, więc przestał się do mnie odzywać. Niebieskooki zrobiłby wszystko, aby było tak, jak dawniej. Szkoda tylko, że nie spojrzał na swoje szczęście, ale to już jego problem. Mam 24 lata i jestem gejem, nie wstydzę się tego, wręcz przeciwnie! Jestem dumny, że nie uległem presji otoczenia i pozostałem sobą. Będę tęsknił za swoją rodziną, w porównaniu do nich… Ale dam radę, chcę być szczęśliwy, a skoro wokół nich nie mogę być, to coś trzeba było zmienić.
- Proszę zapiąć pasy, zbliżamy się do lądowania. – miła stewardessa wyrwała mnie z rozmyślań.
Zgodnie z jej poleceniem zapiąłem pasy, w między czasie uśmiechając się do niej. Na jej polikach szybko pojawiły się rumieńce, a jej kąciki ust podniosły się do góry. Tak niewiele potrzeba, aby kogoś zawstydzić. Lekkie turbulencje i samolot zatrzymał się w miejscu. „Dziękujemy za wspólną podróż, jesteśmy w Londynie, prosimy wychodzić pojedynczo, powoli” – uśmiechnąłem się do siebie. Wstałem z fotela i udałem w kierunku drzwi wyjściowych. Stojąc na schodach, zaciągnąłem się świeżym powietrzem, choć może nie tak świeżym, jak powinno być, zanieczyszczenia dają o sobie znać, ale zignorowałem to. Z uśmiechem na twarzy pomyślałem sobie, że pora być szczęśliwym.
________
Hejo! :).
Od razu napiszę, że będzie to opowiadanie z bromancem, więc jeśli ktoś nie akceptuje gejów, to proponuję, aby wcisnął krzyżyk przy tej karcie.
Prolog dedykuję Giovi, bo z dwóch opowiadań, wybrała ten pomysł i znosiła moje trucie jej, które musiało być naprawdę wkurzające ;3.
Nie będę Was zanudzać moją osobą, bo jest to zbędne, tak mi się przynajmniej wydaje. Powiem jedynie, że to mój pierwszy blog, o takiej tematyce, więc błagam o wyrozumiałość. Szczerze mówiąc także po raz pierwszy napisałam prolog, mam nadzieję, że nie jest aż taki zły. Jednak za wszystkie błędy przepraszam.
+ Jeśli przeczytałaś/eś to błagam skomentuj, to tylko chwilka, a ja przynajmniej będę wiedziała czy jest sens pisać to dalej, czy po prostu dać sobie spokój.
Dziękuję i pozdrawiam :) xx.