wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 18.

Spojrzałem ponownie na Zayn'a. Nie, nie mógłbym czuć do niego odrazy. Nie ważne co działo się w przeszłości, liczyła się teraźniejszość. Rękoma objąłem jego twarz, a prawym kciukiem badałem kontury jego policzków.
- Kocham cię, wiesz? - zapytałem, a kiedy kiwnął twierdząco głową, kontynuowałem. - Wiem, że myślisz inaczej, ale nie brzydzę się ciebie, rozumiesz? Nie ważne co działo się kiedyś, nie ważne kto i jak cię dotykał. Dla mnie zawsze będą to tylko moje ręce, które muskają twoją skórę. Chcesz żebym cię przeleciał, tak? - ponownie kiwnął głową w potwierdzeniu moich słów.
Nie czekając ani chwili dłużej, przybliżyłem swoje usta do jego i złączyłem je w pocałunku. Nie musiałem nawet prosić o dostęp do jego wnętrza, ponieważ on sam złączył nasze języki pogłębiając pocałunek, podczas, którego walczyły one o dominację. Przejechałem dłońmi wzdłuż jego ciała, aż zatrzymałem się na jego biodrach, przybliżając go do siebie bliżej. Jego ręce błądziły po moich plecach, spragnione mojego ciała. Odsunąłem usta od Zayn'a, tylko po to, by złapać oddech. Spojrzałem na jego twarz. Był taki piękny, pragnąłem go, pragnąłem tak, jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Zayn.. - wysapałem próbując złapać trochę powietrza, bo z jego braku zakręciło mi się w głowie. Ten nie zwracając uwagi na moje słowa, znów przybliżył swoje wilgotne wargi do moich.
- Zayn, nie... - czułem, że moje ciało robi się bezwładne. - Źle się czuje.
Chłopak spojrzał na mnie, ognista iskra, która wcześniej gościła w jego oczach, teraz zniknęła, a zastąpiło ją rozczarowanie i ból.
- Wiedziałem, że się mnie brzydzisz! - wykrzyczał zrezygnowany.
- Nie, to nie.. - to były ostatnie słowa, które zdążyłem powiedzieć. Czułem jak upadam na lodowatą podłogę.
___________________________________________________________

Powoli podniosłem do góry powieki, które były dzisiaj wyjątkowo ciężkie. Rozejrzałem się dookoła siebie i zobaczyłem kilka rurek podłączonych do mojego ciała i aparaturę stojącą obok mnie. Byłem w szpitalu, niewątpliwie. Spróbowałem przechylić głowę w bok, ale nie mogłem. Czułem jakbym miał w niej kilka cegieł, które uniemożliwiały mi jakikolwiek ruch. Całe szczęście moje kończyny były sprawne, więc bez problemu mogłem poruszyć palcami prawej ręki, niestety z lewą nie było już tak dobrze, ponieważ ktoś trzymał ją w bardzo, ale to bardzo mocnym uścisku. Zmuszając się do otworzenia ust szepnąłem cicho:
- Zayn. 
Przed moimi oczyma momentalnie pojawił się Malik, wpatrujący się we mnie. W jego oczach była troska i niepokój. 
- Harry, skarbie, przepraszam, jezu, naprawdę przepraszam, nie wiedziałem. - zaczął się tłumaczyć, ale skinieniem ręki kazałem mu się uciszyć. 
- Co ze mną? - wyszeptałem ciężko dysząc, miałem naprawdę duże problemy z oddychaniem.
- Robią ci badania.. Jak się czujesz? 
- Dobrze. - skłamałem doklejając do twarzy sztuczny uśmiech.
- Nie kłam. - Zayn skarcił mnie.
- Jakby przejechał mnie pociąg. - wyszeptałem zgodnie z prawdą. 
Malik kazał mi odpoczywać, po czym pocałował mnie w czoło i usiadł w rogu łóżka, wciąż trzymając nasze ręce złączone. 
Zastanowiłem się nad tym co jeszcze mnie boli, ale oprócz głowy, wszystko było ze mną w porządku, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Zamknąłem ciężkie powieki i chociaż bardzo chciałem zwalczyć pokusę zaśnięcia, to niestety, zapadłem w głęboki sen.
___________________________________________________________

- Harry. - poczułem jak ktoś delikatnie mną potrząsa. - Panie Styles, halo, jest pan z nami? - biorąc głęboki oddech, po raz kolejny otworzyłem oczy, tym razem moje powieki, były o wiele lżejsze, niżeli za pierwszym razem, ponadto moja głowa nie bolała już tak mocno jak wcześniej. 
Kiwnąłem twierdząco głową na pytanie lekarza stojącego przede mną. 
- Możemy porozmawiać o pańskim stanie? Dobrze się pan czuje? - bez mojego pozwolenia zaczął świecić mi latarką po oczach, co zawsze denerwowało mnie tak samo. 
- Tak, dobrze się czuję. - odparłem, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Gdzie Zayn? - zapytałem zdezorientowany, widząc, że w pokoju nikogo oprócz mnie i faceta w białym stroju, nie było.
- Ma pan na myśli pana towarzysza? - jeszcze raz powie do mnie na pan, a wyjdę z siebie. Przewracając oczami przytaknąłem. - Poszedł się odświeżyć po długich namowach. 
Spojrzałem na niego zdezorientowany. Która musiała być godzina, że Zayn musiał iść się odświeżyć? Rozejrzałem się po pomieszczeniu raz jeszcze dokładnie wszystko rejestrując i całe szczęście, lub też nie, zobaczyłem zegar, który wskazywał 6 rano. Od mojego zaśnięcia minęło mniej więcej 15 godzin. Otworzyłem szeroko oczy w zdziwieniu. Czemu spałem tak długo? 
- Co się ze mną stało? - zapytałem. - I proszę mówić do mnie po imieniu. - dodałem.
- Dobrze. W takim razie, z tego co mówił twój partner, zakręciło ci się w głowie i zemdlałeś. Pan Malik przetransportował cię tutaj, gdzie zostałeś podłączony do odpowiedniej aparatury i dostarczyliśmy ci odpowiednich leków. Pozwoliliśmy zrobić sobie badania za pozwoleniem twojego chłopaka i mamy wyniki. - zamilknął.
- Może pan kontynuować, przecież nie wybieram się nigdzie z tego świata. - uśmiechnąłem się do niego dodając mu odrobinę otuchy. 
- Nie jestem tego taki pewien... - szepnął ledwo słyszalnie, ale tak, że doskonale zrozumiałem to, co powiedział. 
- Co ma pan na myśli? - zapytałem głośno przełykając ślinę. 
- Nie wiem czy mnie pan pamięta, ale jakiś czas temu trafił pan tutaj pobity i to ja byłem pana lekarzem prowadzącym. - zaczął wyjaśniać, a ja od razu przypomniałem sobie tamten wieczór. 

- Dzień dobry, jak się pan czuje? - przede mną stanął lekarz, z pewnością był po pięćdziesiątce, zaczął świecić mi po oczach latarką, co mnie drażniło.
- Dobrze. - skłamałem. - Kiedy będę mógł stąd wyjść? - zapytałem od razu, ponieważ nie chciałem tutaj zostać, nienawidziłem szpitali, patrzenie na umierających ludzi, nie należało do najprzyjemniejszych, wszystko było tutaj takie specyficzne, zapach, ubiór, dosłownie wszystko.
- Obawiam się, że będzie pan musiał spędzić tutaj kilka dni, ma pan złamane dwa żebra, wstrząs mózgu oraz kilka zadrapań, ale spokojnie wyjdzie pan z tego. - ah, czyli dwa żebra, nie jedno, super.
- Chcę wyjść stąd, natychmiast. - oznajmiłem mu.
- Przykro mi. - zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
- Chcę opuścić progi tego szpitala, na własną odpowiedzialność, proszę przynieść mi moje ciuchy. - rozkazałem mu, po czym podniosłem się do pozycji siedzącej. - No na co pan czeka? - zapytałem chamsko.
- Powinien pan tutaj zostać, to dla pana zdrowia. - odpowiedział spokojnym tonem.
- Wolałbym zrobić po swojemu. - uśmiechnąłem się do niego zwycięsko.
 
- Wyszedłem na własne żądanie, pamiętam. - mruknąłem pod nosem bardziej do siebie niżeli do lekarza. 
- Nie zrobiliśmy panu wszystkich badań. - po raz kolejny zamilkł. 
- Niech pan to w końcu z siebie wydusi, no. - ponagliłem go.
- Ma pan guza mózgu, który jest ogromnych rozmiarów i nie ma szans na pozbycie się jego. Z każdym dniem rośnie coraz bardziej. - powiedział to tak szybko, że musiał wziąć duży haust powietrza. 
Zanim zdałem sobie sprawę z tego co właśnie mi powiedziano, ponownie osunąłem się na łóżko.
________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie dość, że rozdział jest późno, jest chujowy, to jeszcze takie coś, wiem, że mnie za to zabijecie, zdaję sobie sprawę, boję się waszych komentarzy, bo się boję, że mnie styracie, ale nie będę się tutaj bardziej pogrążać, tylko dam wam wyrazić swoją opinię, ale się boję, ale dobra, kończę.

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 17.

Z nadmiaru wrażeń aż zakręciło mi się w głowie. Siedząc na krześle wpatrywałem się w Zayn'a. Między nami panowała cisza, on jak mniemam powiedział to co miał do powiedzenia, a ja.. ja po prostu nie wiedziałem co mógłbym mu na to odpowiedzieć. Milion myśli wpłynęło do mojej głowy odkąd mulat wypowiedział te 3 słowa. Zastanawiałem się nad tym jak to w ogóle możliwe? Kiedy? Chciałem znać więcej tej historii, nawet jeżeli samo myślenie o tym mnie przerażało i wywoływało ból głowy. Malik rozglądał się po całym pomieszczeniu sprytnie unikając mojego spojrzenia.
- Zayn? - szepnąłem cicho.
- Wiem, że jesteś rozczarowany, wiem, że nie tego ode mnie oczekiwałeś - zaczął - to po prostu się działo, ja nie mogłem tego zatrzymać. - siedziałem cicho wsłuchując się w jego wyjaśnienia, chcąc zrozumieć to wszystko.
- Możesz mi o tym opowiedzieć? - zapytałem ostrożnie, nie chcąc na niego naciskać, wiedziałem, że to mogłoby się źle skończyć. - Jeśli nie chcesz, zrozumiem. - dodałem, ponieważ nie odzywał się przez dłuższą chwilę.
- Masz prawo wiedzieć. - powiedział spuszczając głowę w dół.
- Jeśli nie chce...
- Muszę. - szybko mi przerwał. Nie odpowiedziałem nic tylko skinąłem lekko głową dając mu znak, że jestem gotowy i może zaczynać. - To było 5 lat temu... - odchrząknął gulę w jego gardle, widziałem jak wraca wspomnieniami do tamtych chwil. - Pokłóciłem się z rodzicami. To nie była zwykła kłótnia. - wziął głęboki oddech po czym kontynuował. - Po niej zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z domu. Musiałem gdzieś przenocować.. Nie wiedziałem co mógłbym zrobić w środku nocy, ani gdzie mógłbym pójść. Jedynym ratunkiem w tej sytuacji był dla mnie dworzec, gdzie się udałem. Pierwszą noc spędziłem spokojnie, nikt mnie nie zaczepiał, nikt nie pytał, wszyscy tam mieliśmy swoją przeszłość i każdy to szanował. - przeczesał palcami swoje włosy. - Miałem swoje oszczędności, więc miałem za co kupić sobie jedzenie.. Ale to były tylko oszczędności nastolatka.. Szybko się skończyły. - widziałem jak mocniej zaciska szczękę. - I wtedy znalazłem ją..
Zayn przestał mówić, wpatrywał się w podłogę. - Ją? - zapytałem niechętnie.
- Clarie. - wycedził przez zaciśnięte zęby, a ja podniosłem moje brwi w zdziwieniu. Clarie? Tam? - Zaproponowała mi pracę. Tak, tą o której myślisz. Z początku nie chciałem o tym słyszeć, jak mógłbym być czyjąś zabawką od seksu? Ale z biegiem czasu stawałem się coraz bardziej głodny... Musiałem jakoś żyć, rozumiesz? - kiwnąłem twierdząco głową. - Poszedłem do niej i powiedziałem, że się zgadzam. A później.. - zaśmiał się nerwowo. - Później już miałem tylko kolejnych klientów. - jego oczy płonęły na samą myśl o tamtych czasach, ja wyobrażając sobie jego w takich sytuacjach... Cóż, też byłem wściekły.
I może nie chodziło tutaj o to, że tak zarabiał na życie, bardziej chodziło o to, że on sam zapewne tego nie lubił, on sam robił coś, na co nie miał ochoty, tylko po to, żeby przeżyć. Inni może i nawet go gwałcili, a on nic nie mógł z tym zrobić. Zacisnąłem mocno pięści na samą myśl o kimś, kto dotyka jego skóry, kto sprawia mu ból..
Jedyne czego nie rozumiałem to jakim kurwa cudem Clarie znalazła się na tym dworcu?
- Potrzebowała pieniędzy na rozkręcenie biznesu. - odpowiedział na moje pytanie, które wcale nie wyszło z moich ust. - Obiecała, że po wszystkim będę z nią pracował... Co teraz faktycznie robię.
Dziwka. Tylko to przychodziło mi do głowy, jak określić tą wredną szmatę.
- Jak to się.. - przegryzłem nerwowo wargę. - skończyło? - zapytałem dopiero teraz uświadamiając sobie, że to wciąż może trwać, na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze.
- Rozkręciła firmę i oboje z tym skończyliśmy. - wyjaśnił szybko.
Nie mogłem na to nic powiedzieć, jedyne na co się zdałem to kiwnięcie głową, dając mu znak, że rozumiem.
Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Wiedziałem jedynie, że nie zostawię chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie. Nie ważne jak wiele przeszedł w swojej przeszłości. Teraz jest moją teraźniejszością.
Wstałem z miejsca i zamknąłem okna, ponieważ w mieszkaniu zrobiło się zimno, a cały smród, który wywołałem gotowaniem, ustąpił. Wyciągnąłem z lodówki puszkę coli i otworzyłem ją, po czym wypiłem całą jej zawartość. Myślałem, że dzięki temu przestanę wyobrażać sobie pewne wydarzenia, które wchodziły do mojej głowy, ale nic z tego. Przed oczami widziałem bezbronnego Malik'a, który nie mógł nic poradzić na swój los. Było mi go żal, było mi żal jego przeszłości. Poczułem jak do oczu napływają mi słone łzy, chciałem je zatrzymać, ale pokusa uwolnienia ich była zbyt wielka, tak więc, stałem teraz przed lodówką, z colą w ręku i łzami kapiącymi po policzkach.
- Nie płacz. - usłyszałem za sobą łagodny głos mulata. - To nie było takie złe. - dodał. Skąd wiedział, że to mam na myśli? - Odwróć się. - odkładając pustą puszkę na blat, zrobiłem to co kazał. - Nie masz podstaw, aby mi współczuć. W każdej chwili mogłem z tego zrezygnować, rozumiesz? Mogłem zostawić to w cholerę i iść dalej włóczyć się po świecie. To nie było takie straszne, jak ci się wydaje. Czasami nawet znajdowałem w tym dobre strony. - uśmiechnął się do mnie, ścierając moje mokre policzki.
- Kocham cię, wiesz? - szepnąłem nie wiedząc dokładnie co powiedzieć.
- Ja ciebie też kocham. - uśmiechnął się delikatnie.
Staliśmy tak przez kilka sekund wpatrując się w siebie, po czym okazałem się słabszy niżeli myślałem, że w rzeczywistości jestem i to ja pierwszy wtuliłem się w ramiona Zayn'a. Chciałem, żeby wszystko było jak kiedyś, ale wiedziałem, że po tym wydarzeniu, niektóre rzeczy będą musiały ulec zmianie.
Malik odsunął się ode mnie i wziął w dłonie moją twarz, po czym szybko złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Mimo że, chciał go pogłębić, moje wargi sprzeciwiły się, tak, że skończyło się tylko na muśnięciu.
- Brzydzisz się mnie.
- Co?! Nie! Zayn, nie! - nieświadomy podniosłem głos, chcąc zapewnić go, że to jest akurat ostatnia rzecz, którą mógłbym do niego czuć. - Oczywiście, że nie. - powiedziałem, łapiąc go za rękę. - Po prostu.. - zatrzymałem się, nie wiedząc jak dokładnie zinterpretować to co czułem.
- Brzydzisz się mnie. - dokończył jeszcze raz, przez co moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu.
- Powiedziałem, że się ciebie nie brzydzę i tak jest! - wrzasnąłem.
- W takim razie przeleć mnie. - powiedział łagodnym tonem, kompletnie mnie zaskakując.
- Chcesz, żebym co...? - zapytałem zwężając moje brwi.
- Chcę, żebyś się ze mną kochał. - powtórzył wciąż tym samym tonem.
Wiedziałem, że jedynym sposobem na potwierdzenie moich słów było złączenie naszych ust w namiętnym pocałunku, który przeobraziłby się w coś więcej, ale chciałem mu pokazać to w inny sposób. Właśnie wtedy zastanowiłem się nad swoimi uczuciami, naprawdę mógłbym czuć odrazę do tego czarnowłosego mężczyzny?
________
Zdaję sobie sprawę, że rozdział może się wam nie podobać, bo nie spędziłam nad nim dużo czasu, nie będę ukrywać, ale zawarłam w nim wszystko to co chciałam, żeby się znalazło. Jak myślicie, co zrobi Styles?
Muszę jeszcze powiedzieć, że historia Zarry'ego powoli dobiega końca... Ale to powoli hahah ;d. Liczę jeszcze co najmniej 5 rozdziałów, może więcej, ale na pewno nie mniej, mam już wszystko zaplanowane, więc teraz tylko pisać, pisać i pisać :D.
Całe szczęście za tydzień zaczynam ferie, co da mi możliwości do napisania czegoś.
Tak więc zostawiam was z 17 i do zobaczenia przy 18 :D.
LATERS BABY! :) xo.

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 16.

Tego dnia to ja obudziłem się pierwszy. Była 7 rano, więc poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Postanowiłem zrobić coś miłego dla Malik'a, coś więcej niż ugotowanie czegoś. Problem polegał na tym, że kompletnie nie miałem pojęcia co takiego mógłbym mu dać, lub zrobić. Liczyłem na przypływ jakiś pomysłów podczas robienia śniadania. Jako, że kucharzem byłem takim sobie, postanowiłem zrobić omlety.
Całe szczęście wyrobiłem się ze wszystkim przed wstaniem Zayn'a, tak więc siedziałem na łóżku i czekałem aż się obudzi. Myślami znowu wróciłem do jego listu, do tego jaki jest słaby, do tego jak udawał, że wszystko jest okej, a wcale nie było. Nie chciałem, żeby wstydził się takich uczuć, chciałem, żeby mówił o nich otwarcie, przecież nie ma w tym nic trudnego, prawda? Choć może niekoniecznie... Może coś sprawiło, lub ktoś sprawił, że mulat jest taki, jaki jest. Nie chciałem go na siłę zmieniać. Zamierzałem z nim po prostu o tym porozmawiać.
- Śniadanie do łóżka? Od kiedy? - Zayn uśmiechnął się do mnie przeciągając się na łóżku i siadając. Skutecznie sprawił, że zakończyłem swój monolog.
- Od dzisiaj. - odwzajemniłem mu uśmiech. - Jedz, jestem ciekaw czy ci zasmakuje.
- Na pewno. - powiedział i chwycił widelec.
Z przyjemnością patrzyłem na to, jak je. Wyglądał na szczęśliwego, ale nie miałem pojęcia czy tak właśnie się czuł, a chciałem wiedzieć.
- Hę? - odezwał się z pełną buzią, ponieważ uśmiechałem się jak idiota patrząc jak z jego talerza znika jedzenie.
- Dobre? - zapytałem, a on w odpowiedzi kiwnął twierdząco głową. - Czekam na ciebie w salonie, za czterdzieści minut musimy być w pracy, streszczaj się. - puściłem mu oczko i wyszedłem z sypialni.
Usiadłem przed telewizorem i obejrzałem wiadomości, w kraju nie działo się nic, co by przykuło moją uwagę, więc byłem bardzo zadowolony, kiedy koło mnie usiadł Malik, już ubrany i wyperfumowany. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, normalnie ogarnięcie się zajmuje mu jakieś pół godziny, podczas kiedy dzisiaj, nie minęło nawet piętnaście minut.
- Miałem się streszczać. - wyjaśnił wzruszając ramionami.
Uśmiechnąłem się i w tym samym czasie do głowy wpadł mi pewien pomysł. Musiałem tylko załatwić nam obu wolne w pracy. Przytuliłem się do niego bez słowa. Muszę cię poznać, Zayn - wyszeptałem w myślach. Siedzieliśmy na kanapie, ja z ręką pod koszulką mulata i nogą pomiędzy jego nogami, on prawą ręką targał mi włosy. Było bardzo przyjemnie czuć go tak blisko siebie, ale mój umysł podpowiadał mi, że jednak nie jest tak blisko, jak powinien być, lub jakbym tego chciał. Mimo to jednak zdecydowałem go zignorować i cieszyć się chwilą. Niestety jednak chwila ta skończyła się zdecydowanie zbyt szybko. Zayn musnął moje czoło swoimi ciepłymi wargami i zarządził wyjście z domu. Wziąłem swoją teczkę, założyłem buty i płaszcz, a następnie wspólnie udaliśmy się w kierunku samochodu. Audi jak codziennie mnie zachwyciło i sam się zdziwiłem, że ten samochód jeszcze mi się nie znudził. W milczeniu dotarliśmy do pracy, gdzie od progu przywitała nas sterta papierkowej roboty, dopiero teraz przypomniałem sobie o tym, że dzisiaj wyszedł pierwszy numer naszej gazety. Niestety, ale było jeszcze zbyt szybko, żeby mówić o dużym sukcesie, więc wspólnie z Malik'iem wzięliśmy się za stos nudnych papierów.
Czas leciał niewiarygodnie szybko i nim się obejrzałem była już przerwa na lunch. Mulat zaproponował, że pójdzie coś kupić na wynos, co bardzo mi odpowiadało, bowiem mogłem bez świadków iść, porozmawiać z Clarie. Stojąc przed drzwiami jej gabinetu przypomniałem sobie scenę, w której nakryła mnie i Malik'a obściskujących się w naszym biurze, przez co od razu się uśmiechnąłem. Niestety, ale nie miałem okazji z nią porozmawiać o tym zajściu wcześniej, więc to był pierwszy raz. Zastanawiałem się czy wspomni ten temat, jednak miałem dużą nadzieję, że jednak nie, ciężko byłoby mi się z tego wytłumaczyć. Zapukałem leciutko i po cichym "proszę" wszedłem do środka.
- Cześć Clarie. - powiedziałem starając się zachować przyjacielski ton, mimo, że nasze stosunki z pewnością takie nie były. Ta kobieta była wrodzonym szatanem.
- Witaj Harry, co cię do mnie sprowadza? - zapytała z uśmiechem na ustach, dzięki czemu stwierdziłem, że mam duże szanse na powodzenie mojej misji.
- Razem z Zayn'em chcielibyśmy dostać kilka dni wolnego, da radę to zrobić? - przeszedłem od razu do rzeczy.
- Styles, rozumiem, że wasza miłość kwitnie - powiedziała z dużym naciskiem, na ostatnie słowo, - ale nie było ciebie cały poprzedni tydzień, chcesz teraz robić to samo? A kto zajmie się tą całą robotą, z którą się wszyscy w biurze zmagamy, co? - odpowiedziała, a na jej twarzy widniało zadowolenie, najwidoczniej nawet gdyby nie ta praca i tak by na to nie pozwoliła, a maska, którą zarzuciła na początku naszej rozmowy, miała przynieść takie rezultaty, jakie przyniosła, czyli mnie upokorzonego u jej stóp.
- No tak, rozumiem. Cóż, innym razem. - wybąkałem, po czym odwróciłem się na pięcie i już miałem opuszczać progi jej gabinetu, kiedy doszedł mnie jej zbyt przytulny ton.
- Zayn coś ci mówił ostatnio? - zapytała, a kiedy obróciłem głowę w jej kierunku, wygięła usta w niby nieśmiałym uśmiechu, boże co za wredna jędza.
- Nie, a co miałby mi mówić? - byłem zaskoczony jej pytaniem, czego nie udało mi się ukryć.
Westchnęła cichutko i przepraszając, oznajmiła mi, że nasza gazeta póki co sprzedaje się wyśmienicie, na co uśmiechnąłem się szczerze, mimo jednak czułem, że to nie to, co chciała odpowiedzieć, ale postanowiłem nie zawracać sobie nią głowy i wyszedłem z biura.
Na moim biurku czekało już na mnie spaghetti na wynos, a do tego cola - zdrowo, nie ma co, ale akurat na to dzisiaj miałem ochotę. Malik w czasie naszej rozmowy przy posiłku, nie wspomniał nic o naszej gazecie, co tylko wzmogło moje podejrzenia.
- Rozmawiałeś dzisiaj z Clarie? - zapytałem popijając ostatni kęs wyśmienitego makaronu w sosie bolognese, colą bez cukru, która tak naprawdę miała cukier.
- Nie, czemu pytasz? - odparł wyraźnie zaskoczony.
Gazeta wychodziła dzisiaj, a skoro on z nią wcześniej nie rozmawiał, to nie było mowy, żeby wiedział o wynikach gazety. Cholera, o co tutaj chodzi?!
- Porozmawiamy wieczorem. - odpowiedziałem i wstając zabrałem puste opakowania po naszych posiłkach.
- Harry, co ona Ci naopowiadała? - zapytał z powagą w głosie.
- Nic, a powinna coś mi n a o p o w i a d a ć ? - byłem wściekły, że coś przede mną ukrywa, a mój ton wcale tego nie ukrywał.
Stałem na środku naszego gabinetu i wpatrywałem się w niego groźnym spojrzeniem, on natomiast był zmieszany, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest coś o czym nie wiem. Nie doczekałem się jego odpowiedzi, ponieważ on zignorował mnie i wrócił do swoich zajęć, a ja zdenerwowany chwyciłem swój płaszcz i wyszedłem z biura. Coś mi tutaj nie pasowało.
Chodząc po Londynie analizowałem tą sytuację jeszcze raz z milion razy. Wcześniej byłem pewny, że moja szefowa i mój chłopak skrywają przede mną jakąś tajemnice, ale teraz myśląc o tym na spokojnie, dochodziłem do różnych wniosków. Oczywiście, pierwsze mogły być całkiem słuszne, ale te kolejne także. Bo co jeśli to tylko wymysł mojej wyobraźni, a Clarie specjalnie wzbudziła moje podejrzenia, żeby tylko nas skłócić? Biorąc pod uwagę to, jaka potrafi być wredna, to wydawało się całkiem logicznym wytłumaczeniem. Po za tym, mulat zapewniał mnie nie raz, że jestem dla niego ważny, że mnie kocha, więc jaki jest sens w oszukiwaniu osoby, którą się kocha? Nie ma i tutaj jest kolejny argument świadczący o jego niewinności. Jednak nie mogłem zinterpretować jego zachowania w biurze, gdzie schylił głowę i zakończył naszą wymianę zdań. Ugh! Nic nie składało się w jedną całość. Jedynym sposobem na to, aby dowiedzieć się prawdy, była szczera rozmowa, którą miałem zamiar dzisiaj przeprowadzić.
Nie wracałem już do biura, tylko od razu do naszego mieszkania, do którego jak się okazało miałem bardzo blisko, bo nogi poniosły mnie do parku oddalonego o 200 metrów od bloku, w którym mieszkaliśmy. Po drodze kupiłem makaron, sos, ser i inne potrzebne mi produkty do zrobienia zapiekanki. Mimo, że nie było w niej nic szczególnie trudnego, to jak na złość rozgotowałem makaron, niemal spaliłem kawałki kiełbasy, pobiłem naczynie żaroodporne, a do tego wszystkiego cały dom był zamglony od przypieczonej kiełbasy. Moje rozkojarzenie podczas gotowania, przyniosło same szkody. Stałem pośrodku kuchni z kawałkami rozbitego szkła na podłodze, kiedy drzwi domu się otworzyły, a w nich stanął przerażony Malik. Od razu otworzył wszystkie okna mimo, że na dworze nie było zbyt ciepło, bo była w końcu jesień.
- Harry, co ty robisz? - zapytał zszokowany.
- Przepraszam. Chciałem zrobić nam obiad, przeprosić za moje zachowanie, ale, no.. Coś mi nie wyszło. - wybąkałem zawstydzony.
- Nie masz mnie za co przepraszać. - odparł.
- Mam, zachowałem się jak gnojek.
- Miałeś rację. - powiedział wchodząc mi w kolejne słowa, a ja momentalnie się zamknąłem. - Muszę ci o czymś powiedzieć. - szepnął ledwo słyszalnie. - Ale zanim to, musisz mi coś obiecać. - kiwnąłem głową dając mu znak, aby kontynuował. - Kiedy ci to powiem, nie uciekaj z mieszkania... Możesz zamknąć się w łazience, gdziekolwiek, ale błagam, nie wychodź z domu. - powiedział spuszczając wzrok w dół, a ja zacząłem się bać, brzmiał jakby to było coś naprawdę złego, nietrudno zgadnąć, że po głowie chodziło mi milion myśli na temat co takiego ma mi do przekazania. A jeśli jest mordercą? Boże.. Kurwa.. Nogi momentalnie zrobiły się jak z waty.
- Nie mogę ci tego obiecać. - powiedziałem drżącym głosem.
- Proszę... - wlepił oczy w moje.
Między nami stanęła cisza, podczas której rozważałem za i przeciw. Prawdą jest, że gdyby chciał mi coś zrobić, już dawno by to zrobił, bo miał do tego wiele okazji.. Ale ten głos, ta cała sytuacja.. Przerażała mnie.
- Ok. - odparłem zaciskając mocno pięści, aby ukryć drżące dłonie.
- Usiądź. - wskazał na krzesło, a ja momentalnie to zrobiłem. Swoją drogą, byłem mu za to wdzięczny, ledwo co trzymałem się na nogach. - Harry, nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię. - powiedział najwidoczniej zauważając moje zdenerwowanie. - Chodzi o moją przeszłość. - dodał, ale to wcale nie sprawiło, że odetchnąłem, wręcz przeciwnie, moje obawy tylko wzrosły. Po chwili przerwy, w której jak mniemam zastanawiał się jak mi przekazać tą informację i, która ciągnęła mi się w nieskończoność, wziął głęboki oddech i bez żadnego wstępu wypalił słowa, które niemal zbiły mnie z powierzchni ziemi. - Byłem męską dziwką. - momentalnie podniosłem głowę i spojrzałem na niego.

________
Przepraszam, że tak długo, ale szczerze mówiąc to dłużej nie wiedziałam jak to napisać, dopiero rozmowa z Pauliną (której bardzo, bardzo, bardzo dziękuję) dała mi pewien pomysł, który w trakcie pisania trochę zmieniałam. Mimo to jednak coś wyszło i chyba nie jest najgorzej, przynajmniej mam nadzieję. Dajcie znać w komentarzu co o tym myślicie :) xoxo.