poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 6.

Pierwszy wieczór, który spędziłem w Londynie sam, bez mulata, bez jego uśmiechu, bez durnych żartów... Leżałem  na łóżku w pokoju hotelowym numer 69 i wpatrywałem się tępo w sufit. Nie mogłem pojąć tego co stało się w moim życiu w zaledwie półtorej miesiąca. To wszystko przypominało, jakiś bajzel, którego za nic w świecie nie mogłem ogarnąć. Z jednej strony cieszyłem się z przeprowadzki tutaj, nikt mnie nie obraża, ludzie mnie lubią, a przede wszystkim poznałem Malik'a i nie, nie uważałem go za błąd, mimo tego wszystkiego co się zdarzyło, był szczęściem, ale przecież każde szczęście kiedyś się kończy. No i druga strona, ta ciemna, przez którą chciałbym znowu wrócić do Nowego Yorku, Zayn i to jak mnie potraktował, a myśl, że znalazłem miłość tam gdzie nie powinienem, wcale nie ułatwiała sprawy. Chwyciłem telefon leżący obok mnie i zadzwoniłem po obsługę hotelową, zimna wódka, była moim jedynym życzeniem. Kiedy usłyszałem odgłos dzwonka, niemal natychmiast podniosłem się z łóżka i ruszyłem, po to, co zamówiłem. Szczupła blondynka podała mi wiaderko, w którym znajdowała się butelka przezroczystego napoju, otoczona kostkami lodu i zestaw kieliszków, pewnie myślała, że nie jestem sam.
- Dziękuję.- uśmiechnąłem się do niej i zniknąłem za drzwiami swojego pokoju.
Nalałem sobie kieliszek wódki, po czym zacząłem szukać jakiegoś filmu w telewizji. Na widok tytułu 'Rytuał' lecącym na kanale ósmym, prawie zakrztusiłem się napojem.
- Cóż, skoro nie miałem okazji, żeby obejrzeć go do końca w towarzystwie mulata, to należy to uczynić samemu. - powiedziałem sam do siebie i odłożyłem pilot obok pełnej jeszcze butelki.
Oglądanie początku przyszło mi nadzwyczaj łatwo, może dlatego, że wiedziałem już co się wydarzy, a może było to spowodowane kilkoma kieliszkami, które zdążyłem już wypić. Ciężko było bez żadnego soku, ale dałem radę i po połowie filmu, butelka była już tylko do połowy pełna, a cała akcja dziejąca się na ekranie zaczęła mnie śmieszyć, po prostu siedziałem, piłem i śmiałem się wniebogłosy z tego co widzę. W końcu byłem tak bardzo nawalony, że nie wiedząc kiedy zasnąłem.
~~
Pół niedzieli spędziłem w pokoju hotelowym i leczyłem kaca, nigdy nie miałem dobrej głowy do picia, więc nie wyglądałem zbyt dobrze. Po 15 postanowiłem zrobić sobie krótki spacer, zwiedziłem okolicę ze słuchawkami w uszach, a po dwugodzinnym chodzeniu bez celu po Londynie, wróciłem do hotelu, gdzie położyłem się spać. 
Rano obudził mnie mój budzik, więc wstałem ogarnąłem się i wyruszyłem do pracy, po drodze kupiłem sobie kawę i słodką bułkę, ponieważ zrobiłem się trochę głodny. Od progu przywitała mnie Charlotte, wręczając mi stos kopert, w większości były to bzdury, które i tak olewałem. 
- A gdzie zgubiłeś Zayn'a? - zapytała się mnie, kiedy już miałem odchodzić. 
- Dojedzie później. - uśmiechnąłem się do niej i jak nie ja, poszedłem do góry schodami. 
Jej pytanie niewątpliwie zbiło mnie z tropu, nie wiedziałem co mam odpowiedzieć, ale wydało mi się, że całkiem dobrze wyszedłem z tej sytuacji.
Usiadłem za biurkiem i zacząłem robić to, co powinienem, do czasu, kiedy mulat wtargnął do naszego wspólnego miejsca pracy. Na wejściu przywitał mnie szczerym uśmiechem i cichym 'hej' i chociaż najchętniej przytuliłbym go do siebie, to odpowiedziałem mu jedynie 'cześć', starając się nie spojrzeć na niego nawet kątem oka. Zajął miejsce przy swoim komputerze i ze skupieniem zaczął pisać swój artykuł, o którym wcześniej tyle rozmawialiśmy. Aż chciałoby się powiedzieć 'serio, przecież mówiłeś, że Ci zależy, a teraz mnie, jakby nie patrzeć ignorujesz?' Boże, co za zrządzenie losu. Przewróciłem oczami i starałem się skupić na swoim zajęciu, co przychodziło mi naprawdę bardzo trudno, bo każde westchnięcie Malik'a przykuwało moją uwagę. Całe szczęście kilka minut później siedziałem już pochłonięty opisywaniem bohatera, którym był jakiś dwunastolatek, który uratował swoją rodzinę, dzwoniąc w czasie pożaru po odpowiednie służby, niestety wcześniej czy później, mój spokój musiał zostać naruszony. Do naszego biura, bez żadnego pukania, wtargnęła przepiękna niebieskooka blondynka, która od razu zawiesiła się na barkach Zayn'a. Tak, to była Perrie. Wytrzeszczyłem oczy, nie mogąc uwierzyć w to co widzę, przecież oni ponoć zerwali, więc dlaczego Edwards całuje chłopaka w policzek, mówiąc jak bardzo się za nim stęskniła? Powody były dwa albo Zayn mnie oszukał albo dziewczyna jest jakąś psycholką, która nie rozumie słowa 'koniec' i szczerze mówiąc bardziej wierzyłem w tą pierwszą. Czułem jak moje poliki płoną, a w żołądek przewraca się w moim brzuchu. Nie mówiąc nic, po prostu wyszedłem z pomieszczenia i udałem się na zewnątrz, po drodze ignorując wszystkie głosy skierowane do mnie. Malik po raz kolejny zrobił ze mnie kretyna i czemu mnie to w zasadzie nie dziwi, co? To chuj patrzący tylko na swoje uczucia. Wybiegłem z budynku i podążyłem do najbliższego parku, zatrzymałem się jedynie w kiosku i kupiłem paczkę fajek, po czym siadając na ławce odpaliłem jednego papierosa, wciąż nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Karciłem siebie w myślach, za swoją naiwność, za całe te gówno, w które się wpakowałem i mimo, że teraz powinienem zostać niewzruszony, to widok ich razem wywołał u mnie taką, a nie inną reakcję. Tak, to jest, kiedy na kimś zależy Ci za bardzo, a mi niewątpliwie zależało. 'Styles ogarnij dupę, bądź silny' po kilkunastu minutach uświadamiania sobie, że właśnie to należy zrobić, wstałem i jak gdyby nigdy nic wróciłem do biura. Z uśmiechem na twarzy odpowiadałem każdemu, który się do mnie zwrócił.
- Harry! - usłyszałem za sobą, więc trochę zwalniając, odwróciłem się, czego zaraz pożałowałem, bo idąca z naprzeciwka Clarie, która trzymała w ręku kubek gorącej kawy, wpadła na mnie, wylewając jego zawartość na moją bluzkę.
- Boże, Harry, przepraszam! - przejęła się i zaraz stała przede mną ze ścierkami papierowymi, którymi mnie wycierała.
- Nic się nie stało. - wysiliłem się na uśmiech, chociaż wcale mi do niego nie było. - Naprawdę, nie przejmuj się. Pójdę do łazienki. - zwróciłem się do niej i ruszyłem w stronę toalety.
Zdjąłem moją białą koszulkę i chcąc ją uratować zamoczyłem ją w wodzie, ale niestety, nadawała się ona jedynie do wyrzucenia. Cóż, mówi się trudno. Wyszedłem z łazienki i z nagim torsem podążyłem do mojego i Malik'a biura, widząc mnie od razu poderwał się z krzesła, chociaż kiedy zobaczył, że nie mam górnej części garderoby, jakby się zawstydził.
- Gdzie twoja koszulka? - zapytał.
- Gdzie twoja Perrie, z którą rzekomo zerwałeś? - nie mogłem się powstrzymać, aby tego nie powiedzieć i spojrzałem na niego z pogardą.
- Styles to nie tak, jak myślisz, naprawdę. - zaczął, ale nie dane było mu skończyć.
- Błagam, nie tłumacz się, nie powinieneś. - uśmiechnąłem się i usiadłem za biurkiem.
- Proszę Cię wysłuchaj mnie, wytłumaczę Ci to, ona po prostu...
- Jezu, Malik, skończ. Rozumiesz? Skończ. Nie chcę tego słuchać. - chciałem coś jeszcze dodać, ale do naszego biura wparowała Clarie.
Super, jeszcze jej tutaj brakowało. Dziewczyna w ramach przeprosin zaprosiła mnie na kolację, dzisiaj wieczorem. Z początku nie byłem pewny co mam odpowiedzieć, kolacja z szefową, która na dodatek na mnie leci? Nie zapowiadało się zbyt ciekawie, ale chcąc dokonać pewnego rodzaju zemsty na Zayn'ie zgodziłem się i umówiłem z Clarie na 19. Uśmiechnięty od ucha do ucha usiadłem na krześle i zacząłem pisać swój artykuł.
- Masz, ubierz się, rozpraszasz mnie. - zwrócił się do mnie mulat i rzucił w moim kierunku czerwono niebieską koszulę w kratę i tutaj coś jakby we mnie pękło.
Naprawdę, miałem założyć jego koszulę? Po chwili bicia się z myślami, jednak ubrałem ją, ponieważ świecenie swoim ciałem na lewo i prawo nie wydawało mi się wcale fajne, a przede wszystkim zaczęło robić mi się zimno. Rzuciłem do Malik'a jedynie, krótkie 'dziękuję' i wróciłem do pracy, wcześniej wciągając zapach, który pozostał na ubraniu. Dalej to samo, czekolada...  
~~
Smoking, niezbyt widziałem siebie w nim, ale wypadało jakoś wyglądać na spotkaniu z szefową. Wyperfumowałem się i prawie byłem gotowy, kiedy niespodziewanie po pokoju rozległ się dźwięk dzwonka. Spojrzałem na zegarek, była 18:50, to pewnie Clarie, więc krzycząc po drodze, że już idę, doszedłem do drzwi i otworzyłem je. Ku mojemu zaskoczeniu przede mną nie stała wysoka szatynka o przepięknym kształcie figury, lecz mniej więcej mojego wzrostu chłopak o brązowych tęczówkach i czarnych włosach, na których pojawiło się jedno blond pasemko. Bez słowa wszedł do pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi na klucz podszedł do mnie bliżej. 
- Możemy pogadać? - zapytał cichutko, na tyle, że dostrzegłem w tym coś pociągającego i moje nogi zrobiły się, jak z waty.
- Śpieszę się. - odpowiedziałem głośniej, po czym ogarniając swoje emocje odwróciłem się i zacząłem iść do salonu. 
Po chwili poczułem na swoim nadgarstku dotyk mulata, który szybko przygwoździł mnie do ściany i bez wahania wpił się w moje usta. 
________
Na początek PRZEPRASZAM, po pierwsze, że rozdział jest tak późno, ale zrozumcie, szkoła, głowa, problemy, jeszcze jestem przeziębiona ;|. A po drugie to, że kończę w takim momencie i, że to wszystko jest takie pogmatwane xD.
Miałam się poprawić, ale nie wiem czy mi to do końca wyszło... 
Od dzisiaj mam minus jeden obowiązek, więc więcej czasu na pisanie łołołoło ;D. No i ogółem to JARAM SIĘ LWWY !!!!!!!!! :3. Wiem, że minęło już trochę czasu od premiery, no, ale nie miałam okazji się z wami pojarać tym xD. Najlepszy moment to, jak Hazza skacze na trampolinie z bananem między nogami, jak to zobaczyłam to od razu śpiewałam 'I'm banana, I'm banana' haha, rozwalił mnie tym :D. Malik w mokrej koszulce *________________* *le ja umieram* i chyba na ten temat nie muszę nic dodawać. Nialler, moim zdaniem w tym teledysku jest fchuj przeprzesłodki ♥. Lou, jak popierdziela tym dżipem, to też lałam :D . I Liam, jak strzelił gola, to zrobił taką fajną minę, mi się mega spodobała :3. 
+ Słyszeliście o dziewczynie, która dała Louis'owi balonik z napisem 'I ship this bullshit'? Nie wiem, jak wy, ale ja jestem z niej max dumna <3. 
+ Nowy pojawi się... Nie wiem, kiedy, ale postaram się szybko :D. Kontakt ze mną, gadu: 8393874 , ask: http://ask.fm/SwaggieLilly :) xx. 
Much Love x

poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 5.

Leniwie otworzyłem powieki i spojrzałem przed siebie. To wszystko było tylko złym snem - tak myślałem, dopóki nie spróbowałem się podnieść. Momentalnie zakręciło mi się w głowie i ponownie opadłem na łóżko. Zaraz dostrzegłem kroplówkę stojącą obok mojego łóżka, lewą ręką przejechałem po swojej twarzy, wyczułem, że na moim łuku brwiowym jest kilka szwów. Dopiero teraz rozejrzałem się po swoim ciele. Miałem kilka zadrapań, ale to nic w porównaniu ze złamanym żebrem, to ono bolało mnie w tym momencie najbardziej.
- Dzień dobry, jak się pan czuje? - przede mną stanął lekarz, z pewnością był po pięćdziesiątce, zaczął świecić mi po oczach latarką, co mnie drażniło.
- Dobrze. - skłamałem. - Kiedy będę mógł stąd wyjść? - zapytałem od razu, ponieważ nie chciałem tutaj zostać, nienawidziłem szpitali, patrzenie na umierających ludzi, nie należało do najprzyjemniejszych, wszystko było tutaj takie specyficzne, zapach, ubiór, dosłownie wszystko.
- Obawiam się, że będzie pan musiał spędzić tutaj kilka dni, ma pan złamane dwa żebra, wstrząs mózgu oraz kilka zadrapań, ale spokojnie wyjdzie pan z tego. - ah, czyli dwa żebra, nie jedno, super.
- Chcę wyjść stąd, natychmiast. - oznajmiłem mu.
- Przykro mi. - zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
- Chcę opuścić progi tego szpitala, na własną odpowiedzialność, proszę przynieść mi moje ciuchy. - rozkazałem mu, po czym podniosłem się do pozycji siedzącej. - No na co pan czeka? - zapytałem chamsko.
- Powinien pan tutaj zostać, to dla pana zdrowia. - odpowiedział spokojnym tonem.
- Wolałbym zrobić po swojemu. - uśmiechnąłem się do niego zwycięsko.
Całe szczęście staruszek nie odezwał się już do mnie ani słowem, a po kilku minutach pielęgniarka przyniosła mi moje ciuchy i odłączyła mnie od aparatury. Następnie przebrałem się i kilka minut później siedziałem już w taksówce, która jechała do mojego mieszkania. Doskwierał mi jedynie ból głowy, ale starałem się go zignorować. Samochód się zatrzymał, a ja zapłaciłem kierowcy za kurs, po czym wszedłem do góry. Bałem się co zastanę w domu, ale gdzie miałem się podziać? A może Zayn zmartwi się moim stanem? Oh Styles proszę cię, jesteś żałosny, karciłem siebie w myślach. W końcu stałem przed drzwiami naszego mieszkania, a tak w zasadzie to mieszkania Malik'a. Powolutku nacisnąłem na klamkę, ale nic z tego, drzwi były zamknięte. Zacząłem przeszukiwać swoje spodnie i płaszcz w celu znalezienia kompletu kluczy, który dostałem od chłopaka zeszłej nocy, stety lub też nie, mulat wyprzedził mnie i to on pierwszy otworzył drzwi od mieszkania.
- Boże, Harry, co ci się stało? - zapytał wyraźnie przejęty, ale olałem go, wszedłem jak gdyby nigdy nic do środka.
Udałem się w kierunku pokoju, ale dopiero teraz doszło do mnie, że to nie był mój pokój, tylko pokój Zayn'a, więc zatrzymałem się. Łazienka, to kolejne miejsce, które chciałem odwiedzić, ale to też mi się nie udało. Perrie właśnie szykowała się, zrezygnowany usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Chciałem się gdzieś schować i uniknąć rozmowy z mulatem, ale w mieszkaniu nie było już ani jednego pokoju, więc nici z tego. Dosłownie minutę później, poczułem jak ktoś siada obok mnie.
- Harry co ci się stało? - był to Zayn, ponowił swoje pytanie i zaczął analizować każdy kawałek mojej twarzy swoimi oczami, co przyprawiało mnie o dreszcze, zabijał mnie tym spojrzeniem. - Powiesz mi? - zapytał po raz kolejny, a ja ponownie to zignorowałem, wpatrywałem się zacięcie w telewizor, chociaż gdyby ktoś zapytał mnie o co chodzi w oglądanym przeze mnie programie, miałbym niemałe trudności z odpowiedzeniem mu na to pytanie.
- Kochanie, łazienka wolna! - krzyknęła blondynka, wychodząc z pomieszczenia, na co zareagowałem natychmiastowo, szybko wstałem i podążyłem w jej kierunku. - Jezu, Harry, co się stało? - zapytała widząc mnie, naprawdę wyglądałem aż tak strasznie?
- Nic. - odpowiedziałem jej przez zaciśnięte zęby, a zaraz potem zniknąłem za drzwiami łazienki.
Usiadłem na sedesie i odetchnąłem głośno. Żebra dawały o sobie znać, a głowa nie przestała boleć, wręcz przeciwnie, ból nasilał się z minuty na minutę. Wstałem i podszedłem do lustra, fakt, wyglądałem strasznie. Podbite oko, szwy na łukach brwiowych, rozcięta warga, to nie prezentowało się zbyt ładnie. Schyliłem się po apteczkę i wyjąłem z niej tabletki przeciwbólowe, od razu połknąłem dwie, jedna by wcale nie pomogła. Następnie zacząłem się rozbierać, co sprawiło mi trochę kłopotu, ubranie się było o wiele łatwiejsze. Odwinąłem bandaż, który był zawiązany wokół mojego tułowia i nagi wszedłem pod prysznic, pozwalając kropelką letniej wody spływać po moim ciele. Przynosiły mi one ulgę, przymknąłem powieki i pomyślałem o wczorajszym wieczorze. Z pewnością nie należał on do najlepiej spędzonego czasu w moim życiu, dawno nie dostałem takich omłotów. Wściekłem się sam na siebie za to, że dałem się sprowokować temu kolesiowi, nie powinienem tego robić, trening z workiem miałby lepsze zakończenie, ale stało się i już nic na to nie poradzę. Za jakiś czas dojdę do siebie. Kolejną sprawę, którą musiałem przemyśleć było mieszkanie z Malik'iem. Muszę się przeprowadzić, nie dałbym rady widywać go codziennie rano i wieczorem, pięć razy w tygodniu i tak będzie dużym wysiłkiem jeśli o mnie chodzi. Hotel, tylko on mi pozostał, postanowiłem, że wyprowadzę się jeszcze dzisiaj.
Powoli i delikatnie wmasowałem żel w moje ciało, następnie opłukałem się wodą i wyszedłem z kabiny, wytarłem się ręcznikiem, owinąłem żebra bandażem i ubrałem się. Potrząsnąłem swoimi lokami i poszedłem do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Zdziwił mnie widok samotnie siedzącego Malik'a, zastanowiło mnie gdzie jest jego towarzyszka, może wyszła, albo po prostu jest w jego pokoju i pindży się przed lustrem, tak raczej to drugie.
- Harry, pogadamy? - Zayn znowu spróbował nawiązać ze mną jakiś kontakt, ale ja po raz kolejny zignorowałem go, nie chciałem z nim rozmawiać, moim zdaniem, nie było o czym, wszystko jasne, pobawił się moimi uczuciami, po czym oznajmił, że ma narzeczoną i do niej poleciał, proste. - Styles, kurwa, spójrz przynajmniej na mnie. - wyraźnie się denerwował, ale ja byłem nadzwyczaj opanowany, skupiłem się na przygotowywaniu dla siebie śniadania.
Wyciągnąłem garnek i wlałem do niego trochę mleka, po czym ustawiłem go na kuchence i odpaliłem gaz. Miałem ochotę na płatki, więc to je przyrządzałem. Wyjąłem płatki z szafki, po czym odwróciłem się, aby znaleźć miskę, niestety, ktoś stanął przede mną i wcale nie zamierzał się przesunąć, dokładniej to chłopak mniej więcej mojego wzrostu o czarujących brązowych tęczówkach i czarnych włosach. Próbowałem go wyminąć, ale on mądrze zastąpił mi drogę.
- Porozmawiasz ze mną? - zapytał spokojnie, a ja postanowiłem mu odpowiedzieć.
- O czym? - starałem się być opanowanym, jednak moje serce biło zbyt mocno, a ja poczułem, jak zacząłem się rumienić.
- Może na początek co ci się stało? - znowu to pytanie, jednak tym razem zadał je już pewniejszym tonem.
- To chyba nie twoja sprawa, przepuść mnie albo z łaski swojej podaj mi miskę na płatki. - odpowiedziałem zdenerwowany.
Mulat schylił się i wyjął z szafki naczynie, o które wcześniej poprosiłem, a ja niemal wyrwałem mu je z ręki, po czym wsypałem do niego trochę płatków kukurydzianych i zalałem je mlekiem. Usiadłem przy stole i zacząłem konsumować swój posiłek, jednak wcześniej dodałem łyżkę cukru. Krępowałem się czując na sobie wzrok Zayn'a, który usiadł naprzeciwko mnie, aż w końcu nie wytrzymałem i przerwałem jedzenie.
- Mógłbyś się tak na mnie nie patrzeć? To przeszkadza, wiesz? - poinformowałem go.
- Mógłbyś ze mną porozmawiać? To straszne, że nie chcesz odpowiedzieć mi na jedno pytanie, wiesz? - przedrzeźnił mnie.
Dokończyłem konsumować płatki, po czym wstałem i odstawiłem do zlewu pustą miskę, po czym umyłem ją, a mulat wciąż wpatrywał się we mnie. Jego wzrok przeszywał mnie całego, od stóp do głów, ale nie mogłem na to nic poradzić, starałem się jedynie zachowywać w miarę normalnie. Podszedłem do swojej walizki i zacząłem się pakować.
- Harry, co ty robisz? - zapytał smutno.
Nie odpowiedziałem mu nic, tylko kontynuowałem swoje zajęcie, nie mogłem na niego spojrzeć, mógłbym się jeszcze rozmyślić, a chyba tego nie chciałem, jak miałbym mieszkać z kimś, kogo kocham, a on mnie rani? Tak się nie da..
- Harry, do cholery jasnej! - Zayn wyraźnie się zdenerwował i złapał mnie mocno za nadgarstek przerywając moją czynność, próbowałem się mu wyrwać, ale każdy gwałtowny ruch spowodowałby ból moich żeber.
- Puść mnie, proszę. - zwróciłem się do niego spokojnie, a on spełnił moją prośbę.
I już chciałem ponownie zacząć się pakować, kiedy mulat przybliżył się do mnie na zdecydowanie zbyt bliską odległość. Prawą ręką podniósł mój podbródek do góry, a moje serce zaczęło bić o wiele szybciej niż zazwyczaj, stałem niemal sparaliżowany i czekałem na jego jakikolwiek ruch. Lewą ręką objął moją mnie w pasie, a drugą położył na szyi i przybliżył swoją twarz do mojej, po czym złączył nasze wargi w pocałunku. Przedarł się swoim językiem, przez szereg moich zębów i zaczął penetrować nim wnętrze moich policzków, było to miłe uczucie i nawet oddałem mu ten pocałunek, ale głosy w mojej głowie kłóciły się o to co powinienem zrobić, odsunąć się czy może trwać w tym. Jednak to ten pierwszy przekonał mnie, odepchnąłem od siebie Malik'a.
- Co ty odpierdalasz, masz narzeczoną idioto, a ja nie mam zamiaru być twoją zabawką, za kogo ty się uważasz co? Myślisz, że jesteś jakimś bogiem seksu, któremu ulegnie każdy i każda? O nie, nie będę twoją marionetką, spierdalaj ode mnie. - wydarłem się na niego.
- Harry, ja wiem.. Cholera wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale spodobało mi się to... Naprawdę. Po za tym, nie jestem już z Perrie... - odpowiedział i wydawało mi się, że był szczery... Ale jakie to miało znaczenie? Wyrzucił mnie z domu, żeby móc się z nią przespać, nie zasługuje na szansę u mnie.
- Myślisz, że ci uwierzę? Błagam. - zaśmiałem się. - A jeśli o Perrie chodzi, twoja strata. Przykro mi, wyprowadzam się. - oznajmiłem mu i zapiąłem walizki, po czym wyszedłem z domu, rzucając ciche 'cześć'.
Przez całą drogę do hotelu zastanawiałem się nad słowami mulata, a co jeśli mu naprawdę spodobał się nasz pocałunek?
________
Cześć :).
No więc mamy 5, nie wiem, jakoś nie jestem do niej przekonana, chyba za mało akcji itd. Postaram się poprawić w 6, obiecuję.
Za błędy przepraszam, ale miałam taką barierę twórczą, że naprawdę, siadałam do tego rozdziału chyba z milion razy i nie mogłam skleić jednego w miarę normalnego zdania, to było straszne O.o.
Jeśli chodzi o kolejny rozdział to możecie spodziewać się go pod koniec tygodnia o ile dam radę pogodzić szkołę z pisaniem, bo już się zaczęło. Rzygam nią dosłownie ;/. Nawet fakt, że nie jestem jedyna nie poprawia mi humoru.. :|.
Dziękuję za wszystkie komentarze i proszę o więcej, bo naprawdę ryjek się cieszy, jak się je czyta :D. Wystarczy nawet, jak napiszecie fajne, nie fajne, ale dajcie znak, że przeczytaliście :).
Więc, do następnego, bye! :3.

środa, 12 września 2012

Rozdział 4.

Widząc jak jakaś blondynka krzycząc 'niespodzianka' rzuca się na chłopaka, którego przed chwilą całowałem, moje gałki oczne niemal natychmiast się powiększyły, myślałem, że zaraz wyjdą mi z  orbit, nie wierzyłem w to co widzę. Zamknąłem oczy i potrząsnąłem głową, mając nadzieję, że kiedy je otworzę, obok Malik'a nikogo nie będzie, a całe to zajście będzie jakimś dziwnym wymysłem mojej wyobraźni. Nikogo nie zdziwi pewnie fakt, że kiedy podniosłem powieki, dziewczyna dalej znajdowała się w domu Zayn'a, co więcej, teraz trwali w namiętnym pocałunku, na widok którego coś jakby z niewyobrażalną siłą wbiło mi się w serce. Czułem jak do moich oczu napływają słone łzy, które nie czekając ani chwili dłużej spłynęłyby po wzgórzu moich policzków, jednak nie mogłem sobie na to pozwolić w towarzystwie szczęśliwej dwójki. Powoli stabilizowałem swój oddech, który nawet nie wiedząc kiedy, wstrzymałem na kilka sekund.
- Bardzo za Tobą tęskniłam, misiaczku. - powiedziała, po czym wtuliła się z największą przyjemnością w.. No właśnie w kogo?
Dopiero po chwili zauważyła moją obecność i spojrzała pytająco na mulata.
- Ah, tak. - zmieszał się. - To mój współlokator, Harry, pracujemy razem, a on przeprowadził się ze Stanów i nie miał gdzie zamieszkać, więc zaproponowałem mu, aby zatrzymał się na trochę u mnie. - podszedł bliżej mnie z niebieskooką dziewczyną. - Harry, to Perrie, moja narzeczona, Perrie to Harry. - przedstawił nas sobie, a mi po raz kolejny dzisiaj odebrało mowę, mimo, że najchętniej obiłbym mu gębę, a później zaczął płakać, wstałem i grzecznie przywitałem się z dziewczyną, uściskiem.
- Uwielbiam, kiedy mówisz "moja narzeczona". - zacytowała Zayn'a. - Pójdę wziąć prysznic dobrze mi zrobi, jestem zmęczona po podróży, te pociągi są niewygodne i męczące. Ah no i miło cię poznać Harry. - oznajmiła nam, po czym pocałowała Zayn'a w policzek, a sama szybko wtargnęła do łazienki.
- Tak, mnie również... - odpowiedziałem ze sztucznym uśmiechem, chociaż bardziej przypominało to grymas.
Kiedy zniknęła za jej drzwiami, tępo wpatrywałem się w Malik'a, powodując u niego niemałe zmieszanie, ale czekałem na wyjaśnienia, w końcu jakieś mi się należą, prawda? Kiedy chłopak otworzył usta już miałem nadzieję, że to zrobi, jednak jego późniejsze słowa zabolały mnie jeszcze bardziej, niżeli widok jego ze swoją narzeczoną.
- Byłbyś tak dobry i zostawił mi wolną chatę? Dawno się nie widzieliśmy, wiesz o co mi chodzi prawda? - zapytał wyjmując z kiszeni spodni komplet kluczy od mieszkania.
- Jasne. - odpowiedziałem łamiącym się głosem. - Jasne! - powtórzyłem głośniej, po czym wstałem z kanapy i szybko założyłem swoje buty.
Złapałem za swój czarny płaszcz, a następnie wściekły wyrwałem klucze od mieszkania, które Zayn trzymał w ręku i niemal wybiegłem z mieszkania trzaskając mocno drzwiami, wcześniej życząc im miłej zabawy. Byłem wściekły, może nie tyle co na Zayn'a, bardziej na siebie samego. Mimo, że doskonale zdawałem sobie sprawę, jakie zakończenia mają tego typu historie, postąpiłem zgodnie z jej biegiem i co ja sobie w zasadzie myślałem? Że taki chłopak jak on, zwróci uwagę na mnie, a może nie tyle na mnie, co na człowieka o tej samej płci? Byłem żałosny, tak w zasadzie to dalej jestem. Szedłem uliczkami Londynu, kopiąc każdy kamyk leżący na drodze, chciałem na nim wyładować swoją frustrację, ale to tak nie działało. Moja złość wzmagała się z każdym kolejnym kopnięciem i wspomnieniem.
- KURWA! - wrzasnąłem na głos, nie zważając uwagi na to, że jest po 22, a cisza nocna już trwa, miałem to w dupie, byłem zły, musiałem jakoś odreagować, nawet jeżeli trafię przez to za kratki, było mi to obojętne.
Pójście i zalanie się w trupa wcale by mi nie pomogło, nie lubiłem tego robić, alkohol średnio mi smakował, chociaż dzisiaj pewnie bym nim nie pogardził, jednak przed oczami stanął mi Malik, podczas naszego pierwszego wspólnego wieczoru, stwierdziłem, że upicie się to nie najlepszy pomysł, jeszcze wpadłbym po pijaku do domu wykrzykując mu w twarz to co czuję, nie, upicie się wcale nie wchodziło w grę. Usiadłem na ławce, o dziwo znajdowałem się w parku, sam nawet nie wiem jak się tu znalazłem, zacząłem płakać z bezsilności, co pewnie nikogo nie zdziwi, ale miałem dosyć. Serio, chciałem zapaść się pod ziemię, zniknąć, tak po prostu zniknąć. Myślałem, że jest sam, że jest singlem, w końcu jego zachowanie w klubach o tym świadczyło, bo jeśli ktoś znalazł już swoją miłość, a co najważniejsze, oświadczył się jej, to nie skacze z kwiatka, na kwiatek, prawda? Chociaż co ja mówię. Teraz mogłem spodziewać się po nim naprawdę wszystkiego. Malik upokorzył mnie jak nikt inny wcześniej... Jakby tego wszystkiego było mało, poczułem na swojej twarzy kilka zimnych kropel, a kiedy spojrzałem do góry zobaczyłem nad sobą ciemne chmury, z których coraz to szybciej zaczął padać deszcz. 'Styles weź się w garść!' krzyczałem do siebie w myślach i za wszelką cenę próbowałem zrobić to, pozbierać się. Wstałem i udałem się w kierunku siłowni, jedna jedyna w całym mieście była jeszcze otwarta, więc pobiegłem do niej. Nie obchodziło mnie w tym momencie, że miałem do niej z dobre 5 kilometrów, było mi to obojętne, chciałem się na czymś wyżyć, a sztanga wydawała się dość dobrym rozwiązaniem.
W końcu po pół godzinnym biegu, stałem przed wielkimi drzwiami, na których widniał napis 'Heroles'. Cały mokry, wszedłem do środka i zapłaciłem za dwie godziny z góry. Podziękowałem w tym momencie Bogu, że wpadłem na pomysł oglądania filmów w dresach. Rzuciłem swój płaszcz i od razu dorwałem się do sztangi, zacząłem wyciskać ciężary, a po każdym udanym podnoszeniu, dokładałem kolejne kilogramy, aż w końcu nie miałem już siły, aby zrobić następne powtórzenie, więc przeniosłem się na bieżnie, gdzie przebiegłem 10 kilometrów, po czym zrobiłem sobie krótką przerwę, wziąłem kilka łyków wody mineralnej i dorwałem skakankę, aż w końcu na rękach miałem rękawice bokserskie i katowałem worek treningowy. Z każdym uderzeniem przypominałem sobie słowa Zayn'a. To bolało, cholernie bolało, a ja traciłem siły. Do moich oczu napłynęły łzy, ale nie pozwoliłem im spłynąć po policzkach. 'Jesteś silny' powtarzałem sobie i coraz mocniej uderzałem w worek. Nawet nie zauważyłem, kiedy przede mną stanął wysoki brunet. Nic specjalnego, zarówno jak na pierwszy rzut oka, tak i na kolejne.
- Może wolałbyś potrenować z czymś co się rusza, co? - zapytał po chwili wpatrywania się we mnie.
- Dzięki, ale świetnie bawię się z workiem. - odpowiedziałem, ponieważ naprawdę walka z moim udziałem nie byłaby zbyt pasjonująca, jeszcze obiłbym kolesiowi mordę, wyobrażając sobie na jego miejscu Malik'a, a na końcu bym go przepraszał, nie, nie chciałem się bić, nie dzisiaj.
- Oj dawaj widzę, że nie masz z tym styczności pierwszy raz. Dajmy ludziom małe show. - nalegał, fakt, biłem się już nie raz, ale dzisiaj nie mam na to ochoty.
- Serio nie chcę. - powtórzyłem mu.
- Boisz się. - zaczął się śmiać. - Boisz się! - krzyknął do mojego ucha, a ja w mgnieniu oka zatrzymałem worek.
- Dobra. - odpowiedziałem wkurzony. - Walczmy. - uśmiechnąłem się do niego zawadiacko i chwilę później stałem już razem z nim na ringu.
Byłem tak bardzo wściekły, że każdy mój cios był naprawdę silny, a przeciwnik po kilku strzałach miał rozcięty łuk brwiowy i wargę, z której sączyła się krew. Fakt, na początku to ja górowałem, ale moje ruchy nie były wcale przemyślane, ponieważ zostawiałem rywalowi moją twarz bez jakiejkolwiek gardy, za co w mgnieniu oka dostałem nauczkę, polegającą na dwóch szybkich strzałach. Bolało, ale mój gniew tylko się zwiększył, potrząsnąłem głową i zaraz wróciłem do walki, ale nie na długo. Cios w brzuch, niedozwolony, ale jednak chyba tutaj wszystko jest dozwolone, spowodował mój upadek. Nienawidziłem tego momentu, nie było niczego gorszego niżeli dostanie mocno w brzuch, moje mięśnie w tej części ciała nie były jeszcze dobrze ukształtowane, z pewnością po dzisiejszej walce będę starał się to zmienić. Zasłoniłem rękoma swoją twarz, a napastnik zaczął kopać mnie w każdy kawałek mojego ciała. Starałem się oddychać miarowo, a kiedy mi się to udało, szybko podniosłem się do pozycji pionowej i kontynuowałem walkę. Zacząłem napierać na mojego przeciwnika całym swoim ciałem, biłem go tak mocno jak tylko mogłem, a wspomnienia tylko powodowały u mnie mocniejsze uderzenia. W pewnym momencie zamiast wysokiego bruneta, przede mną stanął Zayn, całkiem bezbronny, patrzył na mnie ze łzami w oczach.
- Przepraszam. - szepnął ledwo dosłyszalnie. - Naprawdę nie chciałem cię skrzywdzić. - dodał już trochę głośniej.
Mimo, że wydawało mi się to nierealne, moje kąciki warg podniosły się. Czułem się niewyobrażalnie szczęśliwy. Malik podszedł do mnie kilka kroków bliżej i przybliżył swoją rękę do mojej twarzy, po czym przesunął palcem wskazującym całą linię mojego policzka.
- Kocham Cię. - powiedział bezdźwięcznie.
Jeden mocny cios w twarz wyrwał mnie z omamów. Szkoda tylko, że nie skończyło się na jednym, dostałem całą serię uderzeń w moje policzki, nos, całą głowę, aż w końcu przed moimi oczami pojawiła się ciemność, a jedyne co poczułem to upadek na twarde podłoże.
________
Hejo! Jest czwórka, niezbyt wesoła, no niestety, ale jest. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to wszystko ;O.
Za błędy przepraszam, starałam się, żeby było ich jak najmniej. 
Jak to zawsze ja, przypominam o zakładce 'czytelnicy.', pytania kierujcie na http://ask.fm/SwaggieLilly lub piszcie do mnie na gadu 8393874, z chęcią z wami popiszę :).
Ugh, tylko ja mam taki zapierdol w szkole? Serio jest masakra, nie wyrabiam się z niczym, mało czasu mam dla siebie, a wiem, że będzie jeszcze gorzej, co jeszcze bardziej mnie przygnębia ;/. Mimo to, staram się pisać w każdej wolnej chwili ;). x
Ah, no i dodałam tego jednoparta o Lou i Liam'ie, więc jeśli ktoś ma ochotę, to jest on w zakładce 'LILO - jednopart', jest tam mały błąd odnośnie nowego rozdziału, bo dodałam go już wcześniej, a jeśli o 5 chodzi to pojawi się w niedzielę/poniedziałek, jakoś tak.
+ Moja koleżanka założyła bloga o Niam'ie, gdzie Niall jest gwiazdą porno, więc gorąco wam polecam i zapraszam NIAM .
+ Zajebiście wcześnie mówię, ale Giovi, dziękuję za polecenie mojego bloga u siebie ;3 (tak, mój zapłon, zabija wszystko).
Loooffki, haha :3.

czwartek, 6 września 2012

Rozdział 3.

Miesiąc później.
Przez ostatni miesiąc wspólnie z moim współlokatorem, pracowaliśmy nad dość dużym projektem w pracy, mieli bowiem wydać naszą własną gazetę, odnośnie motoryzacji, na co oboje byliśmy przeszczęśliwi, to było jakby nasze spełnienie marzeń, od rana do nocy zmienialiśmy coś, dodawaliśmy lub usuwaliśmy. Całkiem możliwe, że nasz sukces był spowodowany zainteresowaniem Clare, moją osobą, ale skoro czerpię z tego korzyści, to dlaczego miałbym się tym martwić? Nigdy nie pomyślałbym, że mogę codziennie sprzątać, a mieszkanie z Zayn'em nauczyło mnie tego. Każdego dnia spałem na tej cholernej kanapie, przeklinając dzień, w którym Malik ją zakupił, za nic w świecie nie mogłem pojąć powodu dla którego to zrobił, nie raz chciałem tak jak pierwszej nocy pójść do niego i w uścisku trzymając jego, zasnąć, jednak zaraz wracałem na ziemię, karcąc siebie i uświadamiając, że tamta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Również dużo imprezowaliśmy, co chyba nikogo nie zdziwi znając Zayn'a, chociaż z imprezy na imprezę widziałem wokół niego coraz mniejszy tłum dziewczyn, co nawet mi się podobało, jakoś nie chciałem dzielić się z nim z kimś innym. Nie podlega także wątpliwości, że zbliżyliśmy się do siebie, wiedziałem o nim coraz więcej i było mi z tym jak najbardziej dobrze, chociaż czasami miałem wątpliwości. Zacząłem coś do niego czuć, coś co z każdym kolejnym dniem nasilało się, a widząc tego chłopaka mój humor potrafił zmienić się o 180 stopni, przez jeden uśmiech, potrafiłem być radosny przez cały dzień, a przez kłótnię, co prawda na szczęście zdarzyła się takowa tylko raz i to na dodatek przeze mnie i moje niedbalstwo, gryzłem się sam z sobą, aż w końcu szedłem i przepraszałem go. Niemniej jednak nie był mi już obojętny, zależało mi na nim. 
O dziwo w piątek zamiast pójść na dyskotekę, jak to na początku zapowiedzieliśmy, urządziliśmy sobie maraton filmowy, ja zorganizowałem jakieś filmy, a Zayn jedzenie. 
- Co wypożyczyłeś? - zapytał mnie mulat, kiedy siedzieliśmy na kanapie z miską popcornu na kolanach. 
- To co chciałeś. - przewróciłem oczami, oglądanie horrorów nie było moim najprzyjemniejszym zajęciem, zabrzmi to pewnie głupio, bo przecież jaki normalny dwudziestoczterolatek boi się horrorów? Ale ja się bałem. -  "Rytuał" nie wolałbyś "American Pie"? - zapytałem, podnosząc wyżej płytę, która miała u mnie większe względy i wyszczerzyłem się do niego.
O rok starszy mężczyzna, zmierzył mnie wzrokiem i powiedział donośne "Nie", po czym włożył płytę do odtwarzacza. W myślach przeklinałem dzień, w którym ludzie wymyślili taki gatunek filmu, nie lepiej się pośmiać? Zawsze przez stres robię różne dziwne rzeczy, których później często żałuję lub jest mi przez nie wstyd. Pierwsze 45 minut filmu zniosłem w spokoju, dopiero później zaczęło się to, czego tak cholernie nienawidziłem. 
- Zayn, wyłączmy to, proszę. - wypowiedziałem cicho, zasłaniając oczy. 
- Oj przestań, nie pękaj, to tylko film. - odpowiedział, po czym odłożył miskę, w której jeszcze niedawno znajdował się popcorn, na podłogę. 
Chcąc być silny wziąłem kilka głębokich wdechów i wydechów w celu uspokojenia się, co i tak nie przyniosło żadnych rezultatów, bo po kolejnej strasznej scenie, sam dokładnie nie wiedząc jak, znalazłem się w ramionach Malik'a. Do moich nozdrzy dostał się zapach jego perfum, pierwsze co poczułem to zapach czekolady. Lekko przymknąłem powieki i wciągnąłem ten zapach ponownie, napajając się tym jak narkoman, ten który jest na głodzie i potrzebuje kolejnej dawki dragów. Po chwili poczułem jak chłopak obejmuje mnie ręką, a mi momentalnie zrobiło się gorąco.
- Już, spokojnie, to tylko film. - szepnął mi do ucha, przez co po moim ciele przeszły miłe ciarki, a oddech wyraźnie przyśpieszył. - To tylko... - chciał powtórzyć kolejny raz tego wieczoru te same słowa, jednak nie pozwoliłem mu na to.
Ująłem jego twarz w moje dłonie i przybliżyłem ją do swojej, po czym złączyłem nasze usta w pocałunku. Chłopak nie sprzeciwił mi się, nie wydarł się na mnie, rozkazując puścić się, a ja zrobiłem to na co od dłuższego czasu miałem ochotę. Zasmakowałem jego pełnych warg, które pomimo moich oczekiwań, były jeszcze lepsze niżeli to sobie wyobrażałem. Nigdy wcześniej nie miałem styczności z tak perfekcyjnym kształtem ust, a tymczasem właśnie ich kosztuję, w co naprawdę ciężko było mi uwierzyć. Czułem jak delikatnie rozchyla swoje wargi, co uznałem za zielone światło i pogłębiłem nasz pocałunek, przedzierając się przez szereg jego śnieżnobiałych zębów, aż w końcu znalazłem to, czego szukałem i z czym rozpocząłem swego rodzaju walkę, jednak była ona przyjemna i w pełni bezpieczna. Wplątałem swoje palce w jego idealnie ułożoną fryzurę, doszczętnie ją rozwalając, ale nie przeszkodziło to jemu, ani tym bardziej mi. Napierałem na niego całym swoim ciałem, nie chcąc, aby pomiędzy nami została jakakolwiek wolna przestrzeń. Po chwili poczułem jego rękę na swoim ciele, rozluźnił się i uległ mi, bez wątpienia mu się podobało, tak samo jak i mi. Byłem wniebowzięty móc w końcu dać upust swoim emocjom i dostać to, czego pragnąłem już od dawna, mimo, że skutki z pewnością będą opłakane. I wydawałoby się, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku, do czasu, aż po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwoniącego dzwonka, który miałem ochotę rozpierdolić na milion kawałków, za przerwanie tak pięknej chwili w moim życiu, bez skrupułów mogę nawet powiedzieć, że najpiękniejszej. Zayn powoli odsunął się ode mnie, po czym, jak się domyślam w dalszym szoku podszedł do drzwi, wcześniej przeczesując ręką włosy, otworzył je.
________
Rozdział krótki, ale konkretny moim zdaniem, jeśli przegięłam z akcją, to przepraszam, ale teraz, dzięki temu już się rozkręci :).
Przypominam o zakładce 'czytelnicy.', pytania kierujcie na http://ask.fm/SwaggieLilly lub piszcie do mnie na gadu 8393874, z chęcią z wami popiszę *.*.
Za błędy przepraszam, a jeśli ktoś przeczytał to niech skomentuje, to naprawdę tylko chwilka, a nawet jeśli to będzie negatywny komentarz, to dzięki niemu postaram się coś zmienić.
I jak tam w szkole? U mnie jak na razie jest spoczi, ale już nam zapowiedzieli zapierdziel, no, ale na początku jeszcze tego tak nie odczuwam, co pewnie w przyszłym tygodniu się zmieni... 
Ah, no i napisałam ostatnio jednoparta o Liam'ie i Louis'ym, mielibyście coś przeciwko, jeśli umieściłabym go tutaj w osobnej zakładce? Nie jest on jakiś mega dobry, ani nic w tym rodzaju, no ale skoro napisałam..
Bye! :3.

sobota, 1 września 2012

Rozdział 2.

Promienie słoneczne, które rozświetlały niewielką sypialnie Zayn'a, nie dały mi pospać dłużej niż do 9. Ich blask obudziłby nawet zmarłego i gdyby nie fakt, że leżący obok mnie chłopak, miał narzuconą na głowę poduszkę, pewnie też by to uczynił. Powoli i delikatnie, nie chcąc go obudzić, wygramoliłem się z jego łóżka i podszedłem do okna, chcąc zasłonić rolety. Pokój zaraz ogarnęła ciemność, a Malik przewrócił się na drugi bok. Słodko wyglądał, kiedy spał. Wyszedłem z jego sypialni i poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem długą kąpiel, podczas której dużo myślałem o wczorajszym wieczorze. Fakt, że czarnowłosy przytulił się do mnie, bez wątpienia był spowodowany alkoholem, bardziej zastanawiało mnie moje zachowanie. Co mi wpadło do głowy? Czemu przyłożyłem usta do jego czoła? Było to dziwne i sam nie mogłem udzielić sobie odpowiedzi na to pytanie. Miałem tylko nadzieję, że Zayn nie będzie nic pamiętał z wczorajszego wieczoru, a tym bardziej z nocy. Opuściłem progi łazienki, owinięty jedynie ręcznikiem, który spoczywał na moich biodrach, ponieważ wszystkie moje rzeczy były jeszcze w walizkach, które znajdowały się w salonie. Wyciągnąłem pierwsze lepsze bokserki i przebrałem się, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że brązowooki może wpaść nagle do salonu. Co i tak się nie wydarzyło. Dochodziła już dziesiąta, a ja  zacząłem robić się głodny, więc postanowiłem zrobić śniadanie, najpierw wstawiłem wodę na herbatę, a później myślałem co by zjeść. Jajecznica, to było to na co aktualnie miałem ochotę. Całe szczęście lodówka była zapełniona, aż po same brzegi, więc szybko odnalazłem wszystkie potrzebne mi produkty, po czym zacząłem gotować, a zapach jedzenia w mgnieniu oka rozszedł się po całym mieszkaniu, co chyba musiało obudzić mojego współlokatora. W samych bokserkach stanął w progu drzwi od swojego pokoju, a ja zacząłem wpatrywać się w jego idealnie wyrzeźbione ciało, jak napalona nastolatka. Mięśnie brzucha i klatki piersiowej zrobiły na mnie niemałe wrażenie. Czarne włosy, które dotąd widziałem w idealnym porządku, dzisiaj stały w każdym możliwym kierunku, co i tak wyglądało uroczo. Na jego twarzy malował się mały grymas, spowodowany zapewne kacem. Podszedł bliżej mnie, po czym schylił się, aby wyjąć z lodówki butelkę wody mineralnej. W połowie nagi był strasznie pociągający, a ja nagle miałem na niego ochotę, byłoby dość miło zatopić się w jego wargach, nie wspominając już zatracenia w tych brązowych tęczówkach. Zastanowił mnie również fakt jaki jest w łóżku, sądząc po jego urodzie na pewno ma mnóstwo chętnych dziewczyn, przez co z pewnością jest w nim całkiem dobry. Dopiero odgłos gwiżdżącego czajnika sprowadził mnie na ziemię. 
- Byłbyś tak dobry i zrobił mi kawę? - zapytał mnie, siedząc już przy stole. - Jajecznicą też bym nie pogardził.
- Jasne. - uśmiechnąłem się do niego i wyjąłem dwa kubki z szafki.
Kiedy siedzieliśmy i wspólnie zajadaliśmy się przyrządzonym przeze mnie śniadaniem, poprosiłem Zayn'a o oprowadzanie mnie po Londynie, na co przystanął mimo bólu głowy, który mu doskwierał. Dużo mówił o wczorajszym wieczorze, ale o wspólnym spaniu nie było mowy, na co głęboko odetchnąłem, szukanie wymówki, dlaczego znaleźliśmy się razem w łóżku, nie byłoby najlepszym zajęciem. Szczególnie oszukiwanie kogoś w drugi dzień znajomości, chociaż tak naprawdę oszukiwałem go. Zayn nic nie wiedział o mojej orientacji i jakoś nie miałem najmniejszego zamiaru go o tym informować, myśl, że jest moim wyobrażeniem seksualnym z pewnością pogorszyłaby nasze stosunki, które i tak dopiero się kształtowały.
Zgodnie z obietnicą po śniadaniu wybraliśmy się na zwiedzanie stolicy. Miasto bardzo mi się spodobało i w miarę się odnajdowałem. Malik pokazując mi swoje miejscówki, punktował w moich oczach. Był strasznie wrażliwy, z każdym miejscem wiązało się jakieś jego wspomnienie, chociaż tej o ławce w parku nie chciałbym powtarzać, seks z nastolatką w nocy po pijaku, nie wydał mi się wcale romantyczny. Wolałem pamiętać te historie, w których mówił "O! A tam po raz pierwszy całowałem się. Z Vicki, była ode mnie o rok starsza, wszyscy mi jej zazdrościli, sam sobie zazdrościłem", tak, o takich o wiele milej mi się słuchało. W między czasie zjedliśmy obiad, a potem pojechaliśmy w kilka różnych miejsc. Po zwiedzaniu okolicy wróciliśmy do domu, gdzie od razu rzuciłem się na kanapę, tak, tą niewygodną kanapę, ale byłem tak strasznie zmęczony, że było mi wszystko jedno.
- Ej, nie rozkładaj się tak, trzeba tutaj posprzątać. - zwrócił się do mnie Malik. - Ja pomyję naczynia i odkurzę, a ty pościel łóżko i rozpakuj swoje ciuchy, zrobiłem Ci trochę miejsca w szafie. - podniosłem głowę spod oparcia od kanapy i spojrzałem na niego, już brał się za sprzątanie, a mnie najzwyczajniej w świecie się nie chciało, nie lubiłem tego robić, bo po co, skoro na następny dzień trzeba zrobić to ponownie? Wpatrywałem się w niego z podniesioną lewą brwią, jak to miałem w zwyczaju, kiedy coś mi nie pasowało. - Czemu się tak na mnie patrzysz? Ubrudziłem się, czy coś? - Zayn się zmieszał i zaczął rękoma wycierać swoją twarz.
- Jest godzina 18, za kilka godzin będę musiał ponownie rozścielać kanapę, nie sądzisz, że to bez sensu? - zapytałem.
- Lubię kiedy jest czysto. - krótko skomentował, nie dając mi jakichkolwiek szans na prowadzenie dalszej dyskusji.
Z niechęcią wziąłem się za ścielenie łóżka i dopiero teraz zauważyłem, że brakuje mojej poduszki. Cholera musiałem ją zostawić w pokoju Zayn'a i raczej głupio byłoby się tam wpakować i wziąć swoją własność, a na pytania czarnowłosego odpowiedzieć "Ah, zapomniałem jej wziąć rano, no wiesz spaliśmy sobie słodko razem", to byłoby niedorzeczne, bez wątpienia musiałem coś wymyślić.
- Masz w domu mąkę? - zapytałem całkowicie nie przemyślając swojego planu, to pytanie musiało wydać się dziwne, a ja powoli traciłem wiarę w odzyskanie swojej poduszki, bez wiedzy Malik'a. Chłopak sprawdził dolną szafkę, po czym odwrócił się do mnie głową, nie przerywając mycia naczyń.
- Akurat się skończyła, a po co ci? - od razu odetchnąłem spokojniej, mój plan bez wątpienia mógł się udać.
- Chciałem zrobić na kolację naleśniki, co o tym myślisz? - zapytałem z wielkim, szczerym uśmiechem, na który miałem teraz ochotę, w końcu miałem ku temu powód.
- No dobra, ale trzeba iść do sklepu, wychodzisz z klatki i po prawo masz mały spożywczak. - oczywiście, przecież gdyby cała akcja przeszła bezproblemowo, byłby to niespodziewany sukces ze strony mojego losu, ale nie zamierzałem się tak łatwo poddać.
- Myślisz, że zrobię ci naleśniki, które z największą przyjemnością pochłoniesz i na dodatek pójdę po mąkę do sklepu? Błagam cię. - zaśmiałem się mu prosto w oczy, na co on przewrócił swoimi, po czym przystał na moją propozycję i sam poszedł do sklepu.
W końcu w spokoju mogłem wziąć swoją własność z jego pokoju i zadowolony ze swojego planu wróciłem do salonu, gdzie złożyłem tą nieszczęsną kanapę i rozpakowałem swoje rzeczy, robiąc tym samym trochę miejsca w środku. Po dziesięciu minutach chłopak wrócił do domu trzymając w lewej ręce siatkę z zakupami, przy okazji kupił jakieś serki i dżem. Zgodnie z obietnicą, teraz to ja musiałem się wykazać i zrobić naleśniki, nie było to trudne, szczególnie, że zawsze, a raczej wtedy, kiedy w domu uważano mnie za "normalnego", pomagałem mamie w kuchni. W pięć minut zrobiłem masę i zacząłem smażyć moje naleśniki, które z całego serca uwielbiałem, w ciągu następnych kilku minut na stole stał talerz, ze stertą przepysznego dania. Otworzyłem lodówkę w celu znalezienia czekolady, ale na drodze ku temu stanęły truskawki, które szybko wyjąłem.
- Miałeś w domu truskawki, a nie miałeś mąki, serio? - zapytałem patrząc na Zayn'a, który tylko wzruszył ramionami, na co już nic nie powiedziałem.
Dodatkowo wyjąłem bitą śmietanę i zrobiłem swój specjał, czyli naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami, wyglądało to apetycznie, a w smaku, była to rozkosz dla podniebienia. Kiedy zajadałem się kolejnym naleśnikiem, niespodziewanie Zayn zabrał mój talerz, po czym wpakował sobie do buzi jednego, tym samym ostatniego naleśnika, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć chłopak siedział z pełną buzią jedzenia i próbował to przełknąć. Na początku byłem na niego zły, kto by nie był? W końcu zjadł mojego OSTATNIEGO naleśnika, ale kiedy po jego brodzie zaczął spływać nadmiar bitej śmietany, cała złość zmieniła się w jeden, wielki, niepohamowany śmiech. Malik wyglądał wprost przezabawnie, chociaż moje myśli wyobraziły sobie coś innego zamiast bitej śmietany, tak, przed moimi oczami w mgnieniu oka stanął Zayn robiący mi dobrze. Szybko odsunąłem od siebie tą myśl, nie chcąc wyjść na desperata, któremu przyjaciel staje do góry, na widok kolegi upapranego od jedzenia. Podałem brązowookiemu ręcznik, którym się wytarł, a sam pozmywałem po kolacji. Następnie obejrzeliśmy wspólnie jakąś komedię, przy której śmialiśmy się jak idioci, a później każdy z nas położył się spać, ja tym razem całą noc spędziłem na tej nieszczęsnej kanapie.
"Jest dobrą dziewczynką, kochającą mamę, kochającą Boga oraz Amerykę"* godzina 7, a budzik dzwonił niemiłosiernie głośno i mimo, że najchętniej rzuciłbym nim o ścianę rozwalając go przy tym, nie zrobiłem tego, bo najnormalniej w świecie szkoda mi było mojego iPhone'a, za którego dałem tyle kasy. Leniwie otworzyłem powieki i wyłączyłem piosenkę, po czym przetarłem oczy i wygramoliłem się z łóżka podążając w kierunku łazienki, gdzie wykonałem poranną toaletę, dzięki której w pełni się obudziłem i piętnaście minut później gotowałem wodę na herbatę. Później ubrałem się w jasne beżowe spodnie, do tego białą koszulę, a do niej granatową muszkę i w takim samym kolorze marynarkę, pomyślałem sobie, że pierwszego dnia w pracy powinienem wyglądać całkiem przyzwoicie i wydawało mi się, że tak właśnie wyglądałem. Dochodziła 7:30, a Zayn ciągle nie wstawał, zaniepokoiłem się, ponieważ na 8 powinniśmy być w biurze, nie myśląc długo bez wahania otworzyłem drzwi od jego pokoju i wtargnąłem do środka. Już miałem drzeć się w wniebogłosy, ale kiedy zobaczyłem śpiącego chłopaka od razu zamknąłem swoje usta. Miał podkulone nogi, prawa ręka znajdowała się pod jego głową służąc zapewne za poduszkę, a lewa leżała sobie spokojnie na kołdrze, bez wątpienia w nocy było mu gorąco, ponieważ był odkryty, choć teraz pewnie wolałby mieć ją na sobie. Jednak cały urok widziałem w jego twarzy, uśmiechał się przez sen co chwilę bełkotając coś, czego nie udało mi się zrozumieć, a przez zamknięte oczy, widziałem w nim słodkiego bezbronnego chłopca, którego powinno się przytulić i co miałem ochotę teraz uczynić. Dopiero po chwili doszedłem do siebie i przypomniałem sobie w jakim celu tutaj przyszedłem. Chciałem podejść bliżej i po prostu lekko go szturchnąć, ale dobrze wiedziałem, że poniosłoby mnie i zrobiłbym coś czego później bym gorzko pożałował, tak więc stojąc w miejscu, krzyknąłem najgłośniej jak potrafiłem.
- Pobudka!
Leżący naprzeciwko mnie chłopak szybko podniósł się do pozycji siedzącej, a ja zacząłem się z niego śmiać, to jak to zrobił, naprawdę wyglądało zabawnie.
- Masz pół godziny na przyszykowanie się do pracy. - oznajmiłem mu i wyszedłem z jego pokoju.
Kiedy ja składałem kanapę w tym czasie Zayn ogarniał się w łazience, siedział tam chyba z dwadzieścia pięć minut, co kompletnie mnie zszokowało ile facet może siedzieć w toalecie? Niemniej jednak nie chcąc się spóźnić zrobiłem mu dwie kanapki na śniadanie, które w pośpiechu zjadł. Za kilka minut siedzieliśmy w jego Audi A4, a ja po raz kolejny podziwiałem ten wóz.
- Hej Charlotte. - przywitałem blondynkę w recepcji, która uśmiechając się do mnie odpowiedziała mi krótkie 'hej', po czym podała Zayn'owi stos kopert, za które grzecznie podziękował.
Wjechaliśmy windą na czwarte piętro, na którym pracowaliśmy i zaraz zajęliśmy swoje stanowiska. Wydawało mi się, że w pierwszy dzień pracy nie dostanę milion poleceń, jednak Malik zaraz wyprowadził mnie z błędu. Musiałem pomóc mu w jego artykule, po czym zająć się kolejnymi dwoma, tak bardzo chciałem zrobić wszystko jak należy, bo przecież dzięki temu moja reputacja u Zayn'a z pewnością wzrośnie, że od rana do godziny 12 nie ruszyłem się ani na chwilkę sprzed mojego biurka, a kiedy mulat poinformował mnie, że idzie na kawę, rzuciłem mu krótkie 'okej', a następnie wróciłem do swojego zajęcia. Z pewnością nie odciągnąłbym się od niego, ale po kilku minutach od wyjścia Malik'a, do biura wkroczyła wysoka szatynka.
- Zrób sobie przerwę, przecież jesteś tylko człowiekiem, masz, przyniosłam ci kawę. - Clare postawiła na moim biurku kubek z gorącą cieczą.
- Dziękuję, ale chciałbym, żeby to dobrze wypadło. - odpowiedziałem jej, pokazując mój laptop, w którym włączony był edytor tekstu.
- Z pewnością wyjdzie, może potrzebujesz małej pomocy? - zaproponowała na co z wielką ochotą przystanąłem na jej propozycję, na pewno da mi kilka porad dzięki których szybciej się odnajdę.
Chwilę później razem siedzieliśmy przed moim laptopem zagłębiając się w aferę polityczną. Clare była bardzo miła i powiedziała mi co powinienem poprawić, ale było tego mało, głównie była zachwycona moją pracą, na co głęboko odetchnąłem, kamień spadł mi z serca. Podziękowałem jej za pomoc, po czym kobieta, kręcąc tyłkiem, na widok czego cichoo zaśmiałem się pod nosem, opuściła progi mojego biura. Nie minęła nawet minuta, a do pokoju wpadł Zayn, wytrzeszczając oczy.
- Co jest? - zapytałem niepewnie.
- Przychodzi do ciebie twoja własna szefowa, która nigdy tego nie robi, a ty się mnie pytasz co jest?! Stary, bez wątpienia wpadłeś jej w oko, nie kumasz? - niemalże opluł się swoją śliną, kiedy o tym mówił, a ja tylko wzruszyłem ramionami. Co z tego, że spodobałem się własnej szefowej, skoro jestem gejem? Moje hormony nie buzują na jej widok, a moje przyrodzenie zostaje niewzruszone.
- Jak już mówiłem, nie jest w moim typie. - skomentowałem krótko, po czym wróciłem do pracy.

*fragment piosenki 'Free falling' John'a Mayer'a .
________
Hejo! :).
Joe Brooks ma na mnie chyba pozytywny wpływ, bo praktycznie cały rozdział pisałam słuchając jego, a wyszedł taki strasznie długi :O. Chciałam dać w tym rozdziale coś jeszcze, ale później to przemyślałam i stwierdziłam, że chyba za bardzo bym pośpieszyła z akcją. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam tym czymś powyżej.
Widząc 21 komentarzy pod rozdziałem pierwszym szczęka mi opadła :O. MASSIVE THANK YOU! Naprawdę nie spodziewałam się takiej ilości O.o ;3.
Przypominam o zakładce 'czytelnicy.', pytania kierujcie na http://ask.fm/SwaggieLilly , lub piszcie do mnie na gadu 8393874, z chęcią z wami popiszę *.*.
Za wszelkie błędy przepraszam, a jeśli ktoś przeczytał to proszę o skomentowanie, to dla was naprawdę chwilka, a ja biorę sobie wasze uwagi do serduszka ;3.
Ah, no i wielkimi krokami (niestety) zbliża się szkoła NO ME GUSTA. Idę do trzeciej klasy, więc pewnie trzeba będzie się trochę pouczyć i z tego względu rozdziały mogą pojawiać się rzadziej, ale będę starała się regularnie coś pisać i dodawać :) x.
Much love! ♥.